JAK PAŃSTWO OBNIŻA POZIOM NAUKOWEJ DYSKUSJI

… i sprawia, że wypowiadają się nie ci, którzy powinni.

Artykuł naszej koleżanki Agnieszki przeczytałem z prawdziwą przyjemnością, gdyż pomimo drażliwego tematu swoje tezy przedstawia bez zacietrzewienia, choć stanowczo, zatem przytaczam go w całości za portalem Libertarianin – Grzegorz Sęk.

Przekonanie, że jedynie rząd może być rozwiązaniem niektórych problemów, doprowadza do upolitycznienia dyskusji, które polityczne być nie powinny, na co flagowym przykładem jest kwestia globalnego ocieplenia. Tu dyskusja, zamiast toczyć się wyłącznie pomiędzy planami stricte politycznymi, przenosi się na płaszczyznę naukową. Jako geofizyk i jako libertarianka jestem postawiona po obu stronach barykady, co oznacza jedynie, że barykada ta jest umiejscowiona w zupełnie nieodpowiednim miejscu.

O fizyce atmosfery na czysto

Na początku XIX wieku astronom William Herschel zauważył wpływ Słońca na klimat1. Następnie Jean Baptiste Joseph Fourier, wybitny fizyk i matematyk, który – między wieloma innymi zagadnieniami – zajmował się przepływem ciepła i termodynamiką, zauważył, że temperatura powierzchni Ziemi jest wyższa, niż wynikałoby to z samego dopływu promieniowania słonecznego, zaczął więc badania nad właściwościami izolacyjnymi atmosfery2.  Czterdzieści lat później, w roku 1859, John Tyndall zmierzył w laboratorium, że para wodna oraz dwutlenek węgla absorbują promieniowanie podczerwone (cieplne), potwierdzając doświadczalnie to, co przypuszczał Fourier – że atmosfera zatrzymuje ciepło3.  W Szwecji Arrhenius, wybitny fizyk i chemik, w 1896 roku zajął się żmudnym obliczaniem własności transferu promieniowania cieplnego przez ziemską atmosferę. Zastanawiał się, jak mogłaby się zmienić temperatura powierzchni ziemi, gdyby w atmosferze zmieniała się ilość dwutlenku węgla – według jego danych przy dwukrotnym spadku ilości dwutlenku węgla (ilości z roku 1896), temperatura w Europie spadłaby o około 4 stopnie. Arrhenius współpracował też z geologami badającymi świeżo odkryte epoki lodowcowe i emisje wulkaniczne. Wedle jego obliczeń emisje wulkaniczne dwutlenku węgla z końca XIX wieku były na tym samym poziomie, co emisje związane ze spalaniem paliw kopalnych4.

Jeszcze przed początkiem XX wieku wiedziano więc, że ziemska atmosfera ma duży wpływ na klimat, że para wodna i dwutlenek węgla są gazami cieplarnianymi (zatrzymującymi promieniowanie podczerwone) i że zachodzi bardzo mocny związek między składem atmosfery a temperaturą powierzchni Ziemi. Nauka ta rozwijała się na długo przed okresem, w którym jakikolwiek rząd mógłby pokusić się o wykorzystanie tej wiedzy.

Następnie przyszedł wiek XX, a emisja dwutlenku węgla ze spalania paliw kopalnych znacznie wzrosła. Jak jednak rozróżnić „świeży” dwutlenek węgla, który wydostał się do atmosfery prosto z wulkanu, od dwutlenku węgla pochodzącego z komina elektrowni? Do określania, skąd pochodzą pierwiastki budujące rozmaite warstwy Ziemi, naukowcy używają geochemii. Węgiel występuje w przyrodzie w trzech izotopach, z których dwa, węgiel 12C i węgiel 13C, są stabilne (radioaktywnego węgla 14C używa się do datowań w archeologii). Żyjące organizmy do budowania swoich ciał używają węgla 12C, gdyż jest lekki, a ponieważ paliwa kopalne są de facto płynnymi skamieniałościami, będzie się w nich znajdował głównie węgiel 12C. Pierwotny dwutlenek węgla pochodzący z płaszcza ziemskiego i wydobywający się w erupcjach wulkanicznych będzie zawierał znacznie więcej węgla 13C niż dwutlenek węgla z komina elektrowni. Wystarczy teraz znać pracę Arrheniusa z 1896 roku oraz znać zmianę stosunku izotopu 12C do 13C na przestrzeni lat w ziemskiej atmosferze i można wysnuć wniosek na temat antropogeniczności globalnego ocieplenia.

Takich danych dostarczają nam rdzenie lodowe z Antarktydy – tamtejsze lodowce mają do 200 tysięcy lat i zamknięte są w nich izolowane bąbelki powietrza. Dzięki nim można uzyskać wykres zmian stosunku izotopowego węgla 12C do węgla 13C na przestrzeni tego okresu. Do roku 1950 stosunek ten zmienia się cyklicznie, po roku 1950 węgiel 12C zaczyna znacznie przeważać nad węglem 13C5.

Celem tego artykułu nie jest dłuższy wykład na temat samej fizyki atmosfery, więc ciekawych odsyłam do prof. Malinowskiego z UW.

Konkludując, efekt cieplarniany został teoretycznie opisany już ponad 200 lat temu, natomiast istnienie antropogenicznego globalnego ocieplenia ma twarde podstawy fizyczne i geochemiczne. Jak rozumieć owe „twarde podstawy” i gdzie doszukiwać się teorii spiskowych? Stawiam tezę, że człowiek o odpowiednim obyciu spisków będzie szukał jednak nieco gdzie indziej niż w stwierdzeniach ściśle naukowych.

Przyrodnicy mogą opublikować jedynie wyniki badań, które wielokrotnie potwierdzają daną teorię fizyczną, a wszelkie odstępstwa od niej znajdują się w granicach błędu statystycznego. W tym celu potrzeba wielu eksperymentów, a następnie pozytywnych recenzji środowiska światowego – rozproszonego po kilku kontynentach i finansowanego przez granty z różnych źródeł. Większość grantów jest państwowa, to prawda, i rozumiem, że zaciemnia to obraz fizyki atmosfery w oczach przedstawicieli innych dziedzin. Mogę Was jednak zapewnić, że w XIX wieku Fourier na państwowym grancie nie był. Mogę Was też zapewnić, że arystotelesowska metoda naukowa stawia tu znacznie ostrzejsze wymagania niż mógłby tu stawiać przysłowiowy New World Order, ba, New World Order jest względem metody naukowej bezsilny.

Czy i gdzie szukać spisku?

Załóżmy jednak przez chwilę, że tak nie jest, że chcę wprowadzić światowy totalitaryzm wykorzystując globalne ocieplenie jako podstawę swoich planów. Musiałabym kontrolować każdą instytucję przyznającą granty naukowe i każdego szefa grupy badawczej (jeszcze nikt nie składa podania o grant, znając późniejsze wyniki). Jest to kosztowne, a element ludzki w takiej układance może łatwo zawieść. Może i większość naukowców to wysoko wykształceni technicy, którymi łatwo się manipuluje, ale jednak nie wszyscy. Czy naprawdę się to opłaca?

Przecież wcale nie muszę tego robić. Rządy z własnej natury dążą do zwiększenia swojej kontroli nad ludźmi i mają piękny aparat manipulacyjny do sterowania emocjami wyborców. Niczego więcej mi nie potrzeba – czemu miałabym wykosztowywać się na kontrolowanie nauki, skoro mogę osiągnąć swój cel bez tego?

To, że dany fakt wykorzystuje się do zwiększania kontroli państwowej, nie oznacza z gruntu, że sam fakt jest fałszywy. Bez globalnego ocieplenia z pewnością użyliby innego faktu, w końcu są profesjonalistami.

Rozumiem jednak, skąd bierze się sceptyczność względem tych wyników – wydziały nauk społecznych współczesnych uniwersytetów nagminnie chorują na wszystko, co (dość nieprofesjonalnie) określa się mianem marksizmu kulturowego. Zauważmy jednak, że nauki przyrodnicze zasadniczo różnią się metodologicznie. Nawet w warunkach państwa totalitarnego wydziały ścisłe nie mają zadań propagandowych; zajmują się nauką empiryczną, która po prostu działa w świecie nieożywionym.

W środowisku wolnościowym pojawia się ostatnio mnóstwo bardzo wypracowanych wypowiedzi o tym, jak podchodzić do globalnego ocieplenia, co sądzić o „ustalonej nauce”, czy można być tu „agnostykiem”. Niestety, te wypowiedzi, jakkolwiek pięknie wyartykułowane, mijają się z istotą metody empirycznej, co jest zrozumiałe o tyle, że ich autorzy spędzili życie, zajmując się innym rodzajem nauki. Słowo „agnostyk” zupełnie tu nie pasuje, gdyż agnostykiem można być wyłącznie względem tego, co niesprawdzalne. Temperatura wrzenia wody jest sprawdzalna. Działanie trucizny na ludzki organizm jest sprawdzalne. Podobnie też działanie warstw atmosferycznych na promieniowanie. Wyniki takich badań naukowych są z konieczności weryfikowane przez samą przyrodę. Nie ma w nich miejsca na nawet najsubtelniejsze zmiany założeń pod tezę, poglądy czy życzenia – a jeśli wypowiedzi klimatologów pozostawiają inne wrażenie, jest to wina niedoskonałości ludzkiego języka lub tego, że, niestety, już w wypowiedziach naukowych wplatają wątki społeczne i polityczne, co jest plagą współczesnej (zwłaszcza zachodniej) akademii. Należy jednak wyraźnie zaznaczyć, że izotop węgla 12 jest strukturą zdecydowanie zbyt prymitywną, żeby opracować plan wprowadzenia światowego socjalizmu.

Niestety, ponieważ globalne ocieplenie służy rządowi jako usprawiedliwienie planów kontroli, zawsze będą pojawiać się wypowiedzi mieszające politykę z nauką. Może być to jednym z wielu symptomów zaniku kultury dyskusji. Również niestety, zupełnie naturalnym jest odruch, w którym człowiek buntuje się przeciwko informacji niezgodnej ze swoim szeroko rozumianym światopoglądem – jednak tu powiązane jest to z trudnością oddzielenia informacji naukowej od poglądów politycznych, zrozumienia, że pytanie „co się dzieje?” jest zasadniczo różne od „co należy zrobić?”. Jeśli podaję geochemiczne argumenty na antropogeniczność globalnego ocieplenia, nie oznacza to, że jestem interwencjonistą.

Siła emocji związana z tym zagadnieniem jest zrozumiała o tyle, że może dotyczyć całej ludzkości w dość krótkim historycznie czasie. Mam jednak nieodparte wrażenie, że większość tych emocji związana jest z upolitycznieniem dyskusji, a nie z troską o ludzkie życie.

Co widać, a czego nie widać

Stanowisko leseferystyczne w kwestiach środowiskowych cierpi na poważną i raczej niemożliwą do usunięcia skazę wizerunkową – dlatego, że nie podaje recept ani gotowych odpowiedzi. Etatysta tę odpowiedź zawsze znajdzie, pokaże wykres, obliczy redukcję emisji i powie, co ma zrobić rząd. Wolnościowiec takich odpowiedzi nie poda. Powie po prostu, że ufa ludziom, że potrafimy – przy odpowiednio dużych inwestycjach – wspiąć się na poziom rozwoju technologicznego, jaki jest nam potrzebny, że prywatne przedsiębiorstwa i jednostki zadbają o swoją własność i nie pozwolą na niszczenie zasobów i środowiska, że interwencjonizm jest nieetyczny i niewydajny. W publicznej dyskusji wolnościowiec przegra, gdyż jego jedyną odpowiedzią może być, że nie wie, co należy zrobić, i nie jest jego zadaniem, by to wiedzieć, bo nikt takiej wiedzy nie posiada i posiadać nie może:

We wzajemnie dostosowanych wysiłkach wielu ludzi wykorzystywanych jest więcej wiedzy, niż jej ma jakakolwiek jednostka z osobna i niż można przyswoić intelektualnie, a takie użycie rozproszonej wiedzy umożliwia większe osiągnięcia niż potrafi przewidzieć jakikolwiek jednostkowy umysł. Właśnie dlatego, że wolność oznacza rezygnacje z bezpośredniej kontroli nad działaniami jednostek, wolne społeczeństwo może wykorzystywać znacznie większy zasób wiedzy, niż zdołałby objąć umysł najmędrszego władcy.

  1. A. Hayek

Dla przeciętnego człowieka słuchającego takiej debaty będzie to wybór pomiędzy „Nie wiem” a „Wszystko wyliczyłem, wiem, co ma zrobić rząd i mam nawet zdjęcie foki, żeby wam było smutno”. Nic dziwnego, że wolność przegrywa tu bitwę o umysły.

Jednak to, co źle wygląda w telewizji, sprawdza się daleko lepiej w rzeczywistości. Potrzebujemy przede wszystkim rozwoju technologicznego w zakresie energetyki i metod składowania odpadów. Czy rozwój taki dokonuje się w krajach bogatych, czy biednych? Jak najlepiej i najefektywniej opracować nowe technologie i sprawić, by były tanie i szeroko dostępne?

Dlatego odpowiedź na to, czy i co z globalnym ociepleniem powinien zrobić rząd, to kolejny Bastiat w pigułce i jestem pewna, że jeden z jego esejów, gdyby tylko żył obecnie, dotyczyłby kontroli emisji dwutlenku węgla.

Oczywiście, to, jaka będzie zmiana temperatury przy danym ograniczeniu emisji, można od razu zobaczyć i wyliczyć. Dla środowiska będzie to korzystne, przynajmniej krótkofalowo. Ale jak ograniczenia emisji wpływają na ceny strategicznych zasobów? O ile droższy jest transport, ba, o ile droższe jest życie? Dłuższe inwestycje przestają się opłacać – więc także zaawansowane projekty, których wykonawcy mogliby zająć się rozwojem nauki i technologii, czyli tym, co jest jedyną szansą na długofalowe rozwiązanie problemu.

Niestety, opinia publiczna będzie święcie przekonana, że to jedynie państwo może dbać o Ziemię, gdyż żaden prywatny podmiot nie ma tak całościowego oglądu. I tu zamiast komentarza pokuszę się o anegdotę. Mam wątpliwą przyjemność pracować na zachodnim uniwersytecie. Kiedy Donald Trump wygrał wybory prezydenckie, środowisko ogarnęła zbiorowa histeria. A następnie… Zaczęła się moda na postanowienia noworoczne dotyczące redukcji podróży powietrznych. Przecież państwo już się tym nie zajmuje, więc nagle odpowiedzialność spadła na ludzi!

Czy powiesz „tak” cywilizacji?

Biedne społeczeństwa nie stać na myślenie o środowisku i nie stać na badania i rozwój. Rząd chce, żeby ludzie wierzyli, że dba o Ziemię, jednak wykorzystuje to wyłącznie jako narzędzie kontroli, a w dłuższej perspektywie – narzędzie zubażania społeczeństw i blokowanie rozwoju cywilizacji. Stawia na szali wolność niedźwiedzi polarnych i wolność ludzi, twierdząc, że dla tej pierwszej należy ograniczyć tę drugą – podczas gdy może wcale niekoniecznie musielibyśmy wybierać (pomijam tu kwestię tego, czy ochrona niedźwiedzi polarnych powinna podlegać prawu, czy etyce).

Etatyści charakteryzują się tu myśleniem bardzo statycznym i skostniałym – nie widząc, jak bardzo dynamiczna jest cywilizacja. Niedawno nikt nie wyobraziłby sobie Internetu czy komercyjnych lotów – skąd mamy wiedzieć, że w przeciągu kilkudziesięciu lat nie opracujemy czystej i wydajnej metody pozyskiwania energii ze Słońca lub taniego i używanego rutynowo rozbijania cząstek dwutlenku węgla na węgiel i tlen? Założenie, że tak się nie stanie, albo jeżeli się stanie, to wyłącznie pod państwowym przymusem, tylko proces naszego rozwoju spowalnia. A brnięcie w to założenie doprowadzi ostatecznie do powstania państwa totalitarnego, w którym kontrolowane jest nie tylko zużycie energii, ale też spożycie mięsa i liczba urodzeń. Jak potworna i niemoralna będzie taka redukcja jednostki ludzkiej! Jak mielibyśmy wydostawać się z pułapek maltuzjańskich, będąc w pułapce państwa?

Natomiast jeżeli ktokolwiek kiedykolwiek powie wam, że „kapitalizm niszczy ziemię”, każcie mu zapoznać się z jakąkolwiek mapą zanieczyszczeń i katastrof ekologicznych.

Agnieszka Płonka

Bibliografia

1) Herschel, W., 1801: „Observations tending to investigate the nature of the Sun, in order to find the causes or symptoms of its variable emission of light and heat; With remarks on the use that may possibly be drawn from solar observations” (PDF). Philosophical Transactions of the Royal Society of London. 91: 265–318. Bibcode:1801RSPT…91..265H. JSTOR 107097. doi:10.1098/rstl.1801.0015.

2) Fourier, J., 1824: „Remarques Générales Sur Les Températures Du Globe Terrestre Et Des Espaces Planétaires”. Annales de Chimie et de Physique. 27: 136–67.

Fourier, J., 1827: „Mémoire Sur Les Températures Du Globe Terrestre Et Des Espaces Planétaires”. Mémoires de l’Académie Royale des Sciences. 7: 569–604.

3) Szczegóły pomiarów absorpcji Tyndalla:

Fleming, J.R., 2005: Historical Perspectives on Climate Change. Oxford University Press. pp. 69–70. ISBN 978-0-19-518973-5.

Książka Tyndalla: Contributions to Molecular Physics in the Domain of Radiant Heat. , Longmans, Green and co., London 1872

4) Arrhenius, S., 1896: „On the Influence of Carbonic Acid in the Air Upon the Temperature of the Ground” (PDF). Philosophical Magazine and Journal of Science. 41 (5): 237–276. 1896.

5) Böhm et.al., 2002, Monthly Atmospheric 13C Concentrations, Scripps Institution of Oceanography.

Wyjaśnienie z portalu naukaoklimacie.pl:

http://naukaoklimacie.pl/fakty-i-mity/mit-nie-ma-empirycznych-dowodow-na-antropogenicznosc-globalnego-ocieplenia-41?t=2 Tekst pochodzi ze strony Libertarianin.

One Reply to “JAK PAŃSTWO OBNIŻA POZIOM NAUKOWEJ DYSKUSJI”

  1. Są tu trzy kwestie do rozważenia:
    1) Czy globalne ocieplenie istnieje? Wzrasta liczba dowodów potwierdzających tezę o powolnym wzroście średnich temperatur atmosfery w skali całego globu ziemskiego – kontrprzykłady odnoszące się do przeszłości oparte są niestety wyłącznie na źródłach pośrednich, zatem nie ma już wątpliwości co do samego faktu.
    2) Jaki jest w tym udział antropogeniczny, innymi słowy jak człowiek spalając paliwa kopalne powoduje ocieplenie bądź wzmacnia naturalnie istniejące zjawisko? Rośnie liczba dowodów na prawdziwość tezy o decydującym wpływie naszej cywilizacji, jednakże nie brak uczonych przywołujących inne, nie do końca jeszcze rozeznane zjawiska.
    3) Komu radość, komu smutek? Efekty globalnego ocieplenia, liczone w skali dziesięcioleci, na pewno przeorają obecny układ sił i zmienią fundamenty rozwoju gospodarczego, będą ci, którzy wiele stracą, ale będą też i beneficjenci wzrostu temperatury. To państwa, które zyskają dostęp do bogactw naturalnych Syberii oraz Arktyki. Zyska także transport wodny, choćby poprzez otwarcie przejścia północno – zachodniego, co uczyni zbędnym budowę kanału nikaraguańskiego. Niestety nie potrafimy przewidzieć następstw wynikających z nieuchronnej zmiany cyrkulacji oceanicznej – na przykład dobroczynny wpływ ciepłego Prądu Zatokowego może zniknąć, co spowoduje w epoce ocieplenia znaczne oziębienie Europy Północnej.

Dodaj komentarz