Obrazki z wystawy, a w szczególności z trzech

Minęły już ze dwa tygodnie, kiedy to kapryśna aura oraz warunki właściwe miastu przemysłowemu skutecznie uniemożliwiały mi śledzenie nieczęstych zjawisk grupowych dziejących się na przełomowym, tj. majowo-czerwcowym firmamencie. Spragniona widoku nieba gwiaździstego wybrałam się więc z przyprószonej mżawką lub dla odmiany pławiącej się w strugach deszczu aglomeracji śląskiej do stolicy Małopolski w nadziei, że może tam ujrzę choć jego skrawki. Mimo, że gród Kraka przywitał mnie jednym z licznych odcieni szarości atmosferycznej, summa summarum zawodu nie doznałam. Z drobną różnicą: niebo owo jawiło się nie tyle nade mną, ile przede mną.

Trudno zmarnować rzadką okazję poszwendania się po zakamarkach (na co dzień raczej niedostępnych) kuźni talentów rozmaitych, jaką niewątpliwie jest Akademia Sztuk Pięknych. Doroczna wystawa prac studentów ASP trwała tydzień i odbywała się w kilku miejscach; ja dałam radę jedynie trzem: przy pl. Matejki, na Humberta i na Karmelickiej. Wśród mnóstwa dzieł naprawdę bardzo dobrych (bo jeśli nawet tylko artysta wie, co miał na myśli, to zawsze widać pierwszorzędny warsztat – szkoda, że nie sposób każdemu poświęcić tyle czasu, ile by należało) był niemały odsetek tych inspirowanych bliższym i dalszym otoczeniem Ziemi, teoriami i modelami wziętymi z astronomii, fizyki, matematyki. A może to tylko moje skrzywienie zawodowe lub swoista projekcja uczuć?

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Przynajmniej w jednym przypadku sprawa jest oczywista: Zofia Szczęsna nie kryje się z tym, że pośród jej mentorów poczesne miejsce zajmuje Urania.

 

 

 

 

 

Tej nocy niebo w dreszczach od gwiazd mrugawicy
Kołysało swój bezmiar w sąsiednie bezmiary,
To w próżnię swe radosne unosząc pożary,
To zbliżając je znowu ku mojej źrenicy.

Patrzę, niby przez nagły w mej ślepocie wyłom,
A światy roziskrzone – zaledwo na mgnienie
Odsłaniają mym oczom, jak nieba mogiłom,
Dalekie, zatajone w srebrze ukwiecenie.

Chociaż z drugiej strony… Nie tylko Leśmian i ja – jak to leciało? – „każdy ma swój kosmos”. 😉

Dodaj komentarz