W sobotę po południu teren przed budynkiem gospodarstwa agroturystycznego „U Kudłaczy na Kudłaczach” zakwitł teleskopami i lunetami. Grupa uczniów MOA przyjechała na obserwacje, a do naszych oczekiwań dostroiła się pogoda. Co prawda z powierzchni Słońca zniknęły plamy (oprócz dwóch całkiem niewielkich), ale za to liczne protuberancje ozdobiły brzeg naszej gwiazdy dziennej. Do ich podziwiania posłużyła luneta SkyWatcher 100/1000 na montażu paralaktycznym z prowadzeniem, wyposażona w obiektywowy filtr H-alfa Coronado 60 mm. Jeszcze przed zmierzchem wybraliśmy się na niespieszny spacer do Suchej Polany. Po powrocie odezwał się głód – należało zjeść kiełbaski, przyrządzone na wolnym ogniu przez p. Jolę. Kiedy słoneczko zapadło już pod widnokrąg, udało nam się odnaleźć planetę Merkury – świeciła niziutko, ale na tyle jasno, iż jej obraz rysował się wyraźnie na jasnym jeszcze tle nieba. W ruch poszedł teleskop Newtona o średnicy zwierciadła10 cali, umieszczony na montażu Dobsona oraz SkyWatcher i uczestnicy wycieczki mogli na własne oczy zobaczyć różnice w obrazie z teleskopu i z lunety. W miarę pogłębiania się ciemności nocnych rosła liczba obiektów, będących przedmiotem zainteresowania. Na pierwszy ogień poszły oczywiście planety – czerwonawo świecący Mars oraz władca pierścieni – Saturn. W wypadku tego ostatniego raport z obserwacji wizualnych wykazał dostrzeżenie trzech jego księżyców – Tytana, Rei oraz Japeta. Około północy na tle nieba wyraźnie zarysowała się smuga Drogi Mlecznej, a wśród kolejno odnajdywanych obiektów znalazły się między innymi gromada kulista M13 w gwiazdozbiorze Herkulesa, mgławica planetarna M57 w Lirze, galaktyka M51 a Psach Gończych, najśmieszniejsze obiekty na niebie, czyli gromady h i chi w Perseuszu, Wielka Mgławica w Andromedzie czyli galaktyka M31 oraz wiele, wiele innych. Nie brakło śladów meteorów – choć nie promieniował akurat żaden ze znanych rojów, to jednak co jakiś czas rozlegały się okrzyki świadczące o tym, że ktoś właśnie dostrzegł rozbłysk. Trafiła się też flara – satelita Iridium 62 posłał „zajączka” prosto w naszą stronę. W czasie, kiedy jedni byli zajęci podziwianiem urody nieba gwiaździstego, inni ją utrwalali używając teleskopy i kamerki sterowane z komputerów. Wyniki ich obserwacji po opracowaniu – a nie jest to łatwy proces – będą się sukcesywnie ukazywać na naszym blogu. Na dachu posesji aparat Canon z obiektywem „rybie oko” pracowicie rejestrował wygląd nocnego nieba – z ponad 300 klatek powstanie filmik time-lapse. Znaczne pojaśnienie nieba około trzeciej nad ranem oznaczało koniec obserwacji, nie udało się niestety zobaczyć obu „przysłonecznych” planet – Wenus i Jowisza. W niedzielny poranek, czyli około godziny dziewiątej powitała nas piękna, słoneczna pogoda, a najbardziej zapaleni obserwatorzy dostrzegli na tarczy Słońca piękny „most”, czyli miejsce, w którym protuberancja widoczna jako łuk na krawędzi przechodziła we wstążkę unoszącą się nad fotosferą. Nie dane nam było jednak zbyt długie podziwianie tego widoku, należało bowiem przed planowaną wycieczką do obserwatorium na górze Lubomir złożyć sprzęt i załadować go do czekającego samochodu. Po drodze jeszcze zatrzymaliśmy się na zboczu Łysiny, tam, gdzie otwiera się widok na południową część krajobrazu. Dało się dostrzec tamę i zalew w Dobczycach, wieżę radiową na Chorągwicy, a na samym widnokręgu majaczyły blokowiska Kurdwanowa. W budynku Obserwatorium na Lubomirze, noszącego imię Tadeusza Banachiewicza, przyjął nas Marcin Cikała, zatrudniony tam absolwent Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Obejrzeliśmy najpierw Słońce przez teleskop Coronado 60/400 mm – widniał tam jeszcze wcześniej opisany „most”, a następnie zwiedziliśmy kopułę z teleskopem o średnicy lustra 400 mm, wysłuchując wyjaśnień na temat obserwacji, jakie są tam prowadzone. Po wpisaniu się do Księgi Pamiątkowej i wykonaniu wspólnej fotografii ruszyliśmy w drogę powrotną, żałując, że nasza wycieczka trwała tak krótko. Jak tylko będą chętni, to powtórzymy podobny wyjazd pod koniec września, kiedy noce są nieco dłuższe a bywają równie pogodne.