Voyage, voyage!…

Jedźmy na wschód, tam musi być jakaś cywilizacja! Parhelium dostrzeżone przez okno mikrobusu gdzieś na A4 wlało w me serce pewność, że podróż i tym razem będzie udana.

 

 

 

 

 

 

Potem już starodrożem, czyli niezłym fragmentem szlaku architektury drewnianej tudzież starorzeczem Dunajca aż tam, gdzie woda czysta, trawa zielona, niebo gwiaździste nade mną z M31 i dwoma zapóźnionymi Perseidami włącznie, a w promocji dwa świerszcze dają koncert na dwa świerszcze i wiatr w kominie.

 

 

 

 

 

Następnego dnia w przyprószonym mżawką Tarnowie uśmiecham się mimo woli, bo związki Śląska z Małopolską chyba wszędzie dają się widzieć: w Katowicach na placu Karola Miarki stoi pomnik Moniuszki, a tutaj na placu Kazimierza Wielkiego widnieje popiersie Mickiewicza. Ciekawostka goni ciekawostkę, ars longa, lecz vita brevis, więc ofertę full wypas trzeba mocno okroić. Obok ratusza (za informatorem) miał być niepozorny słupek – niegdysiejszy pręgierz „dla niecnych bab”. Przypomniawszy sobie, że obiecałam wybiczować się w wolnej chwili, powzięłam szczery zamiar uczynienia tegoż (na dodatek w rytm uderzeń najstarszego w Polsce ręcznie nakręcanego zegara ratuszowego), jednak rzeczonego słupka nie znalazłam. Miła pani pracująca w muzeum wskazała studnię, koło której był on pono, a obecnie jest tylko wspomnienie. W zaistniałej sytuacji obietnicę uznaję za zrealizowaną.

 

 

 

 

 

 

 

Można dowolnie długo włóczyć się po urokliwych uliczkach i ulicach ścisłego śródmieścia, ale tak na ucho, ze względu na słabość do dwóch narodów: wybranego i bratanków nie mogłam przejść obojętnie obok Bimy oraz Bramy Seklerskiej (z rozgrzewającymi krew w żyłach słowami Petöfiego),

 

 

 

 

natomiast ze względu na słabość do MOA nie mogłam pominąć tzw. „kosmicznej fontanny”, cokolwiek rozumiemy pod tym pojęciem.

 

 

 

 

 

 

 

Można podsumować mądrością w stylu, że wszystko, co miało swój początek, ma również swój koniec; na takie truizmy powiadam, że aby żyć, trzeba oddychać, lecz – choć to też truizm – są miejsca, do których chce się wracać…

Dodaj komentarz