Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak trudno jest zamówić pizzę do pociągu w Polsce… Ale o tym później. Powodem naszego wyjazdu do Poznania była Jubileuszowa Konferencja z okazji 100-lecia odnalezienia pierwszego fragmentu Meteorytu Morasko. Historia tego odkrycia jest dość niezwykła. Natrafiono na ten 77 kilogramowy odłamek podczas kopania okopów na poligonie wojskowym w małej wsi pod Poznaniem o nazwie Morasko (obecnie dzielnica Poznania). Od tamtej pory prowadzone są badania wokół siedmiu kraterów meteorytowych. Efektem tych prac było odnalezienie największego w Polsce i czwartego pod względem wielkości meteorytu żelaznego – „Memorss”, o wadze bagatela 261.8 kg!Główną częścią konferencji były wykłady. Uczestnicy z wielką uwagą słuchali o tym skąd się biorą meteoryty, jak są zbudowane i jaki wpływ mają na obiekty z którymi się zderzają. Muszę przyznać, że do tej pory nazewnictwo wydawało mi się bardzo niezrozumiałe i trudne, ale sposób przedstawienia sprawy przez Wykładowców sprawił, że stało się to wręcz oczywiste. Nie mogliśmy też odmówić sobie wizyty w Muzeum Ziemi, gdzie wśród minerałów takich jak: ametysty, marmury, złoto, kryształy górskie, świetnie prezentowały się meteoryty: Sikhote Alin, Czelabińsk, Sołtmany czy piękne pallasyty.
Dopełnieniem Konferencji był wyjazd na teren Rezerwatu Meteorytu Morasko, gdzie wśród drzew można się doszukać siedmiu kraterów impaktowych. Prawdopodobnie Meteoryt Morasko nadleciał od północy, więc jak przystało na prawdziwych astronomów bez trudu wyznaczyliśmy kierunki świata przy pomocy… mchu!
Niestety nawet przeszukiwanie wykopu nie przyniosło rezultatów. Nic nie znaleźliśmy:( Więc bogatsi o zdobytą wiedzę ale bez własnych meteorytów wróciliśmy taksówką na dworzez PKP w Poznaniu, z nadzieją, że pociąg będzie podstawiony z wagonem restauracyjnym WARS. Spacer na świeżym powietrzu bardzo wzmógł nasz apetyt, więc całą drogę na dworzec wybieraliśmy w myślach z karty menu dania. Jakie było nasze zdziwienie, gdy się okazało, że WARSu nie ma! Perspektywa ośmiu godzin spędzonych o głodzie w pociągu, nie zachęcała do podróży. I tu pojawił się pomysł (nieco szalony przyznaję), zamawiamy pizzę do pociągu… W ruch poszedł laptop, internet i telefon. Jednak rzeczywistość okazała się brutalna.
Część pizzerii nie dowozi bo to nie ich rejon?! Inni myśleli, że to żart a my dalej głodni. Po wielu próbach jest nadzieja! Tomaszów Mazowiecki i TelePizza – jest! zgodzili się! Teraz tylko, żeby pociąg przybył na czas… (co w Polsce nie jest takie oczywiste). Telefon od kierowcy „Jestem już na peronie” (nawiasem mówiąc dobrze, że w Tomaszowie są tylko dwa perony). Pociąg się zatrzymał, szybka wymiana pizza za kasę + bonus dla dzielnego kierowcy i powrót do pociągu.
Teraz już szczęśliwi i najedzeni możemy kontynuować naszą podróż.
Mina Pani Konduktor była bezcenna! Dziękujemy Pizzerii z Tomaszowa Mazowieckiego za realizację tego nietypowego zamówienia. Być może pojawi się oferta dostarczania pizzy do pociągu.