Po wysłuchaniu referatów i wykładów w trakcie konferencji „KOLOS”, co było osobno relacjonowane, wsiedliśmy wraz z Januszem w samochód, aby udać się 335 kilometrów w kierunku zachodnim.
Tam bowiem, nad rzeką Hron, uchodzącą do Dunaju, rozsiadło się przemysłowe miasteczko Żar. Niezbyt ładne, skupione wokół jedynej na Słowacji huty aluminium, szczyci się wczesnośredniowiecznym rodowodem, bowiem już w roku 1075 pobierano w nim myto od podróżnych. Tu właśnie w roku 1996 oddano do użytku obszerny budynek, mieszczący rotundę dziesięciometrowego planetarium, sale wykładowe, sale ćwiczeń, obszerny hall, pomieszczenia biurowe i administracyjne. Nie zapomniano o kopule astronomicznej, wieńczącej wolnostojącą wieżę z solidnym słupem pośrodku, na którym posadowiony jest teleskop Celestrona. Na płaskim dachu budowli rozmieszczono dwa spore tarasy obserwacyjne o nawierzchni umożliwiającej rozstawianie statywów od przenośnych lunet i teleskopów. Taras południowy nie bez powodu nosi miano „słonecznego”, bowiem znajduje się na nim kilkanaście zegarów słonecznych najrozmaitszych rodzajów i typów. Są też przyrządy do pomiaru radiacji, jak na przykład heliograf. Nazwa Obserwatorium i Planetarium związana jest z osobą Maksymiliana Hella, osiemnastowiecznego wiedeńskiego astronoma, który w tej krainie wychował się i wykształcił. Aparatura samego planetarium to zeissowski projektor ZKP 2P, różniący się jednak od popularnych w Polsce aparatów komputerowym systemem sterowania. Nasz dwudniowy pobyt w tej placówce związany był z nietypowym problemem, bowiem w miarę upływu czasu wyświetlane pozycje planet stopniowo odbiegały od tych na prawdziwym niebie. Należało zatem przeprowadzić od nowa ustawienie projektorów planet, oczywiście po „rozgryzieniu” dosyć skomplikowanej mechaniki, dzięki której ruchy planet po wokółsłonecznych elipsach o różnych mimośrodach i nachyleniach w stosunku do ekliptyki są przekładane na język położeń plamek świetlnych na czaszy planetarium. Udało się to częściowo, bowiem ostatecznie dostroiliśmy projektory Merkurego i Wenus, na pozostałe obiekty brakło czasu. Tym niemniej możemy mieć tę satysfakcję, że dzięki Januszowi, który wykonał całą „czarną” robotę, miejscowy technik Igor, czuwający nad prawidłowym działaniem aparatury, da sobie samodzielnie radę z ustawieniem reszty planet. Przy okazji pobytu w Obserwatorium w Żarze zaprzyjaźniliśmy się z Peterem, który od trzech lat zarządza tą instytucją, a także z Tomaszem, prowadzącym na co dzień seanse i obsługującym wycieczki szkolne. Była też możliwość zmiany poglądu na słowacką kuchnię – tak smaczne i dobrze przyrządzone potrawy będziemy wspominać, ilekroć trzeba będzie pójść do restauracji w Niepołomicach.