To tytuł powieści Lucjana Rudnickiego, którego synem był Konrad, mój niegdyś mistrz i nauczyciel, a później, mimo różnic światopoglądowych, przyjaciel. Co to ma wspólnego ze zdjęciem, jakie wykonali w czerwcu tego roku astronauci pracujący na pokładzie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej? Widać na nim rejon ziemi lubuskiej, leżący na terytorium Niemiec. Jest to obszar bogaty w węgiel brunatny, objęty nazwą Łużyckiego Zagłębia Węglowego. Liczne kopalnie odkrywkowe i towarzyszące im zakłady energetyczne na długie lata zdeterminowały krajobraz, znacząc powierzchnię Ziemi ranami i bliznami w postaci hałd i pokopalnianych wyrobisk. Tuż obok wyrastają ziarna nadziei – to pola pokryte panelami słonecznymi – na lewo od środka – i liczne wiatraki, widoczne w prawej górnej części zdjęcia. Ale to nie wystarczy dla zaspokojenia coraz żarłoczniejszej energetycznie populacji zasiedlającej Ziemię i mianującej siebie dumną nazwą „człowieka myślącego”. Takimi zostaniemy dopiero wtedy, gdy do wytwarzania niezbędnej energii zaprzęgniemy reakcje rozpadu jąder atomowych – tak działają elektrownie atomowe. Celem jednakże jest naśladowanie Słońca i gwiazd, czyli wytwarzanie energii w reakcjach syntezy. To wielkie wyzwanie dla naukowców i inżynierów – zrealizować marzenie o taniej i łatwo dostępnej energii jeszcze w naszym, XXI stuleciu.