Mamy w astronomii potężny problem. Otóż wszystkie ciała świecące na firmamencie zdają się być w tej samej od nas odległości, co nasi wcześni przodkowie przyjmowali to za prawdę. Oczywiście teraz wiemy, że kierując wzrok na sferę niebieską w rzeczywistości patrzymy w bezgraniczną przestrzeń. Jak zatem odróżnić obiekty bliskie od tych odleglejszych? Potrzebne są wyrafinowane metody, jedna z nich jest pomiar kąta paralaksy. Na niezbyt wielkich dystansach, aż do dziesiątków tysięcy lat świetlnych, metoda ta daje pewne i dokładne wyniki. Jaki z tych pomiarów pożytek? Ano spójrzmy na zdjęcie przedstawiające bardzo młodą otwartą gromadę gwiazd oznaczoną symbolem NGC457.
Zawiera ona ponad setkę gorących gwiazd, o czym świadczy ich wyraźnie niebieskawe zabarwienie. Ale co tam robi ta jasna, bardzo pomarańczowa gwiazda? Przecież taką barwę miewają gwiazdy już mocno zaawansowane ewolucyjnie, jakich nie spodziewamy się znaleźć w gromadzie o wieku około 21 milionów lat.
Ale dopiero sprawdzenie paralaksy daje nam pewność w tej kwestii. Rzeczywiście z katalogu SIMBAD dowiadujemy się, że ta pomarańczowa gwiazda tylko przypadkowo znalazła się w towarzystwie gwiazd naszej gromady, bowiem w przestrzeni leży ona ponad dwa razy bliżej. Paralaksa gwiazd należących do gromady wynosi 0.88, natomiast paralaksa naszego przybłędy to tylko 0.38. Oznacza to, że gromada leży w odległości ośmiu tysięcy lat świetlnych, zaś od naszego pomarańczowego gościa dzieli nas tylko trzy tysiące pięćset lat świetlnych. Takie przykłady, kiedy to obiekty bliskie i odległe towarzyszą sobie na firmamencie, zawsze sprawiały i nadal sprawiają kłopoty, zwłaszcza że dla dystansów liczonych milionami lat świetlnych nie mamy dokładnych metod ich pomiaru.