Korzystna prognoza, lekki mróz i wieczór bez Księżyca? Tak było w niedzielę, 31 stycznia bieżącego roku. Ponieważ bezchmurna pogoda miała się utrzymać tylko przez kilka godzin, postanowiłem ten fakt maksymalnie wykorzystać. Ustawiłem zatem dwa stanowiska obserwacyjne. Pierwsze, na północno-zachodnim skraju tarasu, składało się z aparatu Canon1300 D z obiektywem typu „rybie oko”, podgrzewanym powietrzem przez zwykłą suszarkę do włosów. Pomimo ujemnej temperatury powietrze było bardzo wilgotne, co pokazało mocne oszronienie statywu po kilku godzinach pracy na zewnątrz. W ten sposób wykonałem ponad 450 zdjęć w czasie ponad czterech godzin – uciechę zakończył Księżyc wyłaniający się spoza drzew. Złożenie całości w programie „Startrails” dało ten rezultat.
Tuż po godzinie osiemnastej pojawiła się na niebie Międzynarodowa Stacja Kosmiczna, pomykająca jasną kropką od Liry przez Jaszczurkę, Perseusza i Woźnicę, aby w Bliźniętach zgasnąć po wejściu w cień Ziemi. Oto złożenie w programie „GIMP” siedmiu kolejnych zdjęć, ukazujące ślad owego przelotu.
W tym samym czasie, kiedy aparat pracował na tarasie, uruchomiłem stanowisko obserwacyjne w kopule astronomicznej, wieńczącej naszą nową wieżę. Co prawda nie ma tam jeszcze docelowego teleskopu, ale jest już dobrze ustawiony montaż NEQ5, na którym możne zamocować kilka różnych tub optycznych, w zależności od postawionego zadania. Ja użyłem niewielką lunetę 650/400 z aparatem Canon 400D, ponieważ zamierzałem sfotografować okolice Miecza Oriona, czyli obszar o rozpiętości ponad pięciu stopni – to tyle co dziesięć tarcz Księżyca. W sumie wykonałem 25 zdjęć pięciosekundowych i tyleż samo trzykrotnie dłuższych – razem ponad osiem minut ekspozycji. Dla czułości 1600 ASA naświetlanie ponad 15 sekund w naszych warunkach powoduje już prześwietlenie tła nieba. Wynikowe zdjęcia opracowałem w programach „Deep Sky Stacker” oraz „GIMP” i oto rezultat.