Przeżyłem już wiele radosnych przewidywań co do jasności i widoczności dopiero co odkrytych komet, począwszy od komety Kohoutka z roku 1973. Żadne z nich się nie sprawdziło, no ale dam jeszcze wiarę kolejnemu. Otóż Greg Leonard z obserwatorium na górze Lemmon w Arizonie odkrył słaby obiekt ze śladami warkocza. Odległość do niego wynosiła wtedy pięć jednostek astronomicznych. Obecnie obiekt ten, będący bez wątpienia kometą, jest już tylko 1.3 jednostki astronomicznej od Słońca, a przejdzie przez peryhelium trzeciego stycznia następnego roku. Wcześniej jednak, bo już za miesiąc, kometa C/2021 A1 (Leonard) znajdzie się w pobliżu Ziemi i wtedy osiągnie jasność około 4 magnitudo, czyli może być widoczna okiem nieuzbrojonym. Co więcej, będzie łatwa do namierzenia, bowiem między piątym a siódmym grudnia znajdzie się w odległości czterech stopni od jasnego Arktura. Niestety będzie to dopiero w drugiej połowie nocy, ale innej okazji do oglądania jasnej komety w tym roku już nie będzie. Co więcej, i tej komety nigdy już nie ujrzymy, ponieważ jej orbita jest bardzo wydłużoną elipsą, a po przejściu w pobliżu Słońca prawdopodobnie stanie się hiperbolą, co uczyni z niej kometę jednopojawieniową.