Nocne niebo obfituje w obiekty i zjawiska świetne, których dostrzeganie i podziwianie należy do najstarszych zachowań osobników naszego gatunku. Do szczególnie wartych polecenia należą błyski zwane meteorami, wywoływane przez oddziaływanie drobin kosmicznego pyłu z ziemską atmosferą. Opisanie wrażeń z tym związanych zostawię Waleremu Łozińskiemu, który w książce wydanej we Lwowie w roku 1907 pisał tak (pisownia oryginalna):
„W drodze dookoła słońca ziemia spotyka miliardy drobnych ciałek, które z ogromną chyżością wpadają w atmosferę. Wskutek tarcia o powietrze wnet rozżarzają się i poczynają świecić już na wysokości, dochodzącej do 100 km. Wówczas spostrzegamy na firmamencie świecące punkty, bardzo szybko poruszające się i znikające, a znane dobrze jako „gwiazdy spadające”. Ich nazwa nieodpowiednia, a przecież tak powszechnie przyjęta, pochodzi stąd, że patrząc na to zjawisko, ma się łudzące wrażenie, jak gdyby jakaś gwiazda oderwała się nagle od sklepienia niebieskiego i chyżo spadała. Zazwyczaj owe ciałka kosmiczne są tak drobne, iż przy wysokiej temperaturze, do jakiej dochodzi ich rozgrzanie, ulatniają się i znikają bez śladu.”
Takim właśnie obrazem zostałem wynagrodzony późnym wieczorem, we wtorek 30 lipca, kiedym bezskutecznie wypatrywał znamion zapowiedzianej zorzy polarnej. Świetlisty ten ślad został także zarejestrowany w trakcie sześciosekundowej ekspozycji aparatem ustawionym na tarasie obserwacyjnym MOA w trakcie rutynowego patrolowania nieba.
Na obrazie, który powstał przez złożenie tysiąca dwustu pojedynczych klatek, meteor prezentuje się całkiem okazale, konkurując skutecznie ze śladami świateł pochodzących od kilkunastu samolotów.
W tym samym czasie nasza kamerka bolidowa, która działa od miesiąca w sieci Skytinel pod nazwą SN13, także zarejestrowała to zjawisko. Pierwszym krokiem do sprawdzenia, czy w badanym przedziale czasu doszło do jakichś ciekawych przelotów, jest przeglądnięcie pięciominutowych zdjęć sumarycznych, tak zwanych stacków, automatycznie wykonywanych przez program obsługujący kamerkę. Ta oto wyglądał stack obejmujący moment pojawienia się meteoru.
Następnie wystarczy odszukać filmik MP4 odnoszący się do tego stacka, aby obejrzeć całe zjawisko w tempie 25 klatek na sekundę. Dla wygody oglądających z całego pięciominutowego filmiku wyciąłem tylko fragment z przelotem meteoru.
Klatki z tego filmiku posłużyły mi do wykonania wynikowego zdjęcia pokazującego , jak jasne to było zjawisko.
Zbliża się doroczne maksimum roju Perseidów, zatem warto wybrać się tam, gdzie nie będą nam wadziły miejskie światła. Ja udaję się do Lewałdu Wielkiego, zabierając ze sobą nieco sprzętu z nadzieją na dokonanie ciekawych spostrzeżeń.