Ilekroć zdarza mi się oglądać czy też fotografować przeloty satelitów Starlink, nie mogę się oprzeć urodzie tego zjawiska. Towarzyszy jej podziw dla rozwiniętej technologii, ale i niepokój wynikający ze świadomości naszej aroganckiej ingerencji w świat naturalny. Z racji wykonywanego zawodu nieustająco fotografuję nocne niebo i coraz częściej odkrywam świetliste kreski, pozostawiane na zdjęciach przez twory rąk ludzkich. Ślady zostawiają nie tylko Starlinki, ale też Międzynarodowa Stacja Kosmiczna, której jasny blask sezonowo co półtorej godziny wdziera się pomiędzy świecidła niebieskie. Na zdjęciach widać też liczną obecność kosmicznych śmieci, czyli satelitów już nieczynnych, a także ostatnie człony rakiet, jakie onegdaj umieściły je na orbitach wokółziemskich. To wszystko oczywiście ku naszej wygodzie – coraz lepiej poznajemy świat, coraz łatwiej się porozumiewamy na odległość, coraz bardziej komfortowo nam się podróżuje. Ale koszty rosną z roku na rok i warto sobie z tego zdawać sprawę. Już za kilka-kilkanaście lat patrząc w górę nie tylko z centrów miast, ale także z sielskich – wiejskich okolic zamiast Drogi Mlecznej zobaczymy mleczną poświatę. Będzie to mieszanina smogu, antropogenicznego zaświetlenia oraz tła pochodzącego od setek tysięcy satelitów oraz ich szczątków. Korzystajmy zatem z pogodnych nocy kiedy tylko to jest możliwe.