Zaczęło się od wczesnoporannego wyjazdu do Warszawy, bowiem w auli Wydziału Fizyki Politechnik Warszawskiej zapowiedziano uroczystą sesję Polskiego Towarzystwa Fizycznego, zorganizowaną dla uczczenia jego dziewięćdziesięciolecia. W jej trakcie wręczono doroczne nagrody Towarzystwa, a jak już wspominałem, zostałem laureatem jednej z nich. Po miłej uroczystości, okraszonej stosownymi przemówieniami, mieliśmy możliwość wysłuchania trzech wykładów. W trakcie pierwszego z nich prof. Andrzej Kajetan Wróblewski z właściwą sobie swadą przedstawił dzieje fizyki polskiej w dwudziestoleciu międzywojennym. Drugi wykład, niezwykle barwny, był dziełem prof. Ryszarda Tadeusiewicza i dotyczył wpływu techniki na kulturę, na przykładzie nauki o elektryczności. A wszystko zaczęło się od kawałka zwykłego bursztynu. Wreszcie trzecim wykładowcą był prof. Tomasz Dietl, tegoroczny laureat Medalu Smoluchowskiego, głównej nagrody PTF. Mówił on o spintronice, mlodej gałęzi fizyki, której jest współtwórcą, i której osiągnięcia mogą zrewolucjonizować techniki komputerowe. No a po sesji, w trakcie koktajlu, był czas na luźne rozmowy i wzajemne gratulacje, po czym nadeszła pora powrotu do Krakowa. Nie obyło się bez opóźnień, bowiem sytuacja na kolei jest jaka jest, ale w końcu dotarłem do MOA, gdzie już liczna grupa młodzieży czekała na ostatnie w tym roku zajęcia. W ich toku zdarzył sie kolejny miły akcent – zostałem bowiem obdarowany prezentami urodzinowymi, w tym książką wspomnianego już A. K. Wróblewskiego „Historia fizyki”. Mam nadzieję, że ofiarodawcy nie będą mieli nic przeciwko temu, abym ją przekazał do biblioteki MOA. Na zdjęciach przedstawiam dyplom, jaki otrzymalem wraz z nagrodą, tablicę upamiętniającą jubileusz PTF, no i serdeczności z panią Z. G. – M., której inicjatywie tę nagrodę zawdzięczam.
5 Replies to “Ależ to był dzień, ten piątek 17 grudnia”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Serdeczne gratulacje i najlepsze życzenia urodzinowe!
Gratuluję raz jeszcze!
Macte nova virtute, Puer; sic itur ad astra!
W moim wieku to prędzej między gwiazdy, aniżeli ku nim
Ot, i wyszło szydło z worka! Na gwiazdeczkę nazwaną swoim imieniem trzeba chyba bardziej się zasłużyć…