To nikłe światełko, ,,przytulone” do centrum galaktyki o nazwie NGC 6173, świadczy
o kosmicznym dramacie, jaki rozegrał się dawno temu w roju gwiazd, liczącym sobie miliardy osobników. Opowiemy Wam tę historię.
Była sobie raz galaktyka dosyć od nas odległa, bo światło z niej wysłane potrzebowało aż 700 milionów lat, aby dotrzeć do naszych teleskopów. Składała się z miliardów gwiazd, tworzących skupisko wyglądające jak elispoida obrotowa, stąd też jej typ – galaktyka eliptyczna. Świeciła na tyle jasno, że można było zarejestrować jej obecność na tle gwiazdozbioru Herkulesa przy pomocy teleskopu o średnicy kilkudziesięciu centymetrów. Wypatrzono ją zatem na niebie dość dawno, bo już w roku 1787. Odkrycia dokonał William Herschel – tak, ten sam który wcześniej wraz z siostrą Karoliną odkrył Urana. W galaktyce jak to w galaktyce – nieustająco trwała ewolucja gwiazd ją tworzących, czyli gwiazdy owe powstawały, promieniowały zużywając paliwo (wodór, hel itd.) i kończyły żywot na kilka różnych sposobów. Nas jednak będzie obchodził tylko jeden z tych sposobów, dotyczący gwiazd podwójnych. Wiele gwiazd spędza życie w układach wielokrotnych, a gwiazdy podwójne wcale nie są rzadkością.
I na szczęście, bowiem obserwacje ich ruchów dostarczają nam informacje o masach – a masa to podstawowy parametr gwiazdy, decydujący o przebiegu jej ewolucji. Niektóre z układów podwójnych są dodatkowo zasłużone dla astronomii – to te które wybuchają jako gwiazdy supernowe. I to jest właśnie nasz przypadek – supernowa SN2009fv w galaktyce NGC 6173 to efekt zakończenia ewolucji układu podwójnego,
w którym jeden ze składników – biały karzeł – gromadził wodór spływający z drugiego składnika – czerwonego olbrzyma. Kiedy już „nakradł” się dostatecznie, eksplodował niszcząc swoją wewnętrzną strukturę. W efekcie powstał rozbłysk widoczny z ogromnej odległości, jego efekt widzimy właśnie na prezentowanym zdjęciu. W momencie maksimum jasność tej supernowej niemal dorównywała jasności całej galaktyki – to rzeczywiście eksplozja na kosmiczną skalę. Dzięki takim eksplozjom … – ale to temat na zupełnie inne opowiadanie.
P. Sowicka, G. Sęk