W takim rytmie zmieniały się warunki w masywie Pilska w ostatni weekend. Ale trzeba było dotrzymać słowa i dotrzeć na Halę Miziową ze statywem, obiektywem MTO i ciężkim meteorytem. Tam bowiem była meta kolejnego Rajdu FAIS, a tradycyjnie już wtedy prowadzę pokazy nieba i głoszę prelekcje na tematy około astronomiczne. W tym roku wybrałem problematykę meteorytową, i to był strzał w dziesiątkę. Najpierw jednak trzeba było dotrzeć na górę dźwigając wszystkie te skarby na grzbiecie. Podczas gdy nogi zapadały się na szlaku do kolan, wiatr wesoło toczył kulki śniegowe po skrzącej się od słonecznego blasku, lekko zmrożonej pokrywie. A za chwilę zamieć kłuła twarz ostrymi płatkami, namawiając do powrotu w doliny. Mgła to gęstniała, to zaś znikała, odsłaniając las ubrany w zimową szatę. A gdy na moment ukazywało się słoneczko, robiło się nawet całkiem ciepło, zaś promieniowanie odbite od świeżego śniegu niebieszczyło krajobraz. Żaden z wyciągów, których tu sporo, nie pracował, widocznie właściciele zlekceważyli prognozy mówiące o powrocie warunków do uprawiania sportów zimowych. A narciarzy na szlaku nie brakowało, pracowicie wspinali się, by za moment zjechać wśród śnieżnego kurzu. Towarzyszyli im deskarze, a piesi wspinacze zazdrościli łatwości, z jaką posiadacze nart trekkingowych pokonywali wzniesienia. Na samej górze rozgrywały się imprezy rajdowe, było przeciąganie superstruny i pieczenie kiełbasek przy ognisku, a około północy kilkudziesięciu słuchaczy z aplauzem przyjęło moją prelekcję. Wcześniej jeszcze miałem okazję cieszyć się towarzystwem Państwa Ostrowskich, a do naszego stolika dosiedli się znajomi z lat dawnych o takich ksywach, jak Agnes, Wojtas i Adamas. Zameldował się także mój kółkowicz z Bochni, który właśnie kończy studia fizyki teoretycznej na UJ. Takie spotkania i rozmowy toczone bez scenariusza i z dopuszczeniem wzajemnego przekrzykiwania się stanowią o urodzie tego rajdu i choć w tym roku pogoda nie pozwoliła na pokazy nieba, to jednak silny akcent astronomiczny został postawiony.