Niedzielne popołudnie wraz z Iwoną, Beatą i Martą spędziłem na pokazach, jakie urządziliśmy na szkolnym boisku w Szczytnikach w trakcie tamtejszego festynu. Słońce to wychodziło, to znowu chowało się za chmury. W trakcie rozpogodzeń na jego brzegu rozkwitała wspaniała protuberancja, a kiedy na dłużej się chmurzyło, kierowaliśmy lunetę na wieżę telefonii komórkowej w Krakuszowicach, żeby unaocznić dzieciom skalę powiększenia naszego instrumentu. Jedną z wygranych na loterii, towarzyszącej festynowi, był rodzinny karnet upoważniający do bezpłatnego wstępu na jeden z seansów w naszym Planetarium.
Byłam, miód i mleko piłam.
… i nawet do góry nogami ten festyn oglądałam, co było fascynującym przeżyciem