Linia kolejowa biegnąca od Krakowa do granicy państwa przecina obszar Puszczy Niepołomickiej na odcinku od Staniątek do Kłaja. Wzdłuż nasypu ciągną się stawki, nieciecze, bajorka, szuwary, oczerety, niewielkie bagna i rozlewiska, które pod koniec zimy bogacą się wodą z topniejących śniegów, by pod koniec upalnego lata niemal całkowicie zaniknąć. Jesienne deszcze ponownie napełniają wodą terenowe niecki, a mrozy potrafią skuć je lodem nieomal do dna. Każdej wiosny wewnątrz wodnej toni rozkwita bogate życie, rośliny bagienne opanowują brzegi, a rechot żab słychać już z daleka. W tej stronie można nierzadko spotkać wędkarzy, odprawiających swoje rytuały oczekiwania i zniechęcenia, często wędrują tam turyści, a i rowerzystów niemało lawiruje pomiędzy korzeniami wiekowych drzew na wąskich ścieżynkach. Ten krajobraz niestety czeka zagłada, prace przy modernizacji linii kolejowej Kraków – Tarnów pociągają za sobą konieczność stawiania słupów energetycznych i budowania technicznych dróg, co wymaga wycinania chaszczy i niwelowanie terenu. Za kilka miesięcy te niewielkie, ale urokliwe zakątki naszej Puszczy znikną na zawsze. Wiem, że to nieuniknione, bowiem chcemy podróżować coraz szybciej i w coraz lepszych warunkach, ale i tak żal.
Waćpan się wiosennie roztkliwiasz. „ONI” wszelakoż, miast nad alternatywnym zagadnienia rozwiązaniem pomyśleć, modnemu tymi czasy w Rzplitej toporzeniu drzew ulegają. Nie dziwuję się, pospólstwo bowiem wszystko, co żywe, z ekstraordynaryjnym pragmatyzmem traktuje. A nie rozumiejąc porządku Wszechświata obawia się, iże Puszcza Niepołomicka, działaniu Matki Natury pozostawioną, na wzór litewskiej typowej stać się może, w której oto
(…)
wieść tylko albo bajka wie, co się w nich dzieje.
Bo gdybyś przeszedł bory i podszyte knieje,
trafisz w głębi na wał pniów, kłód, korzeni,
obronny trzęsawicą, tysiącem strumieni
i siecią zielsk zarosłych, i kopcami mrowisk,
gniazdami os, szerszeniów, kłębami wężowisk.
Gdybyś i te zapory zniósł nadludzkim męstwem,
dalej spotkać się z większym masz niebezpieczeństwem;
dalej co krok czyhają, niby wilcze doły,
małe jeziorka, trawą zarosłe na poły,
tak głębokie, że ludzie dna ich nie dośledzą
(wielkie jest podobieństwo, że diabły tam siedzą).
Woda tych studni sklni się, plamista rdzą krwawą.
A z wnętrza ciągle dymi zionąc woń plugawą,
od której drzewa wkoło tracą liść i korę;
łyse, skarłowaciałe, robaczliwe, chore,
pochyliwszy konary mchem kołtunowate
i pnie garbiąc brzydkimi grzybami brodate,
siedzą wokoło wody, jak czarownic kupa
grzejąca się nad kotłem ….
/”Pan Tadeusz”, Księga IV/
Pozwolisz Pan, że przez delikatność nie dokończę cytaty z Wieszcza. Przyznasz jednak, że wiele to wyjaśnia…