Tyle wskazywał termometr w bolestraszyckim ogrodzie około południa. Z racji zapowiadanych upałów przedpołudnie poświęciłem na spacerowanie po kwietnych alejkach z aparatem i statywem. Okolice stawku z fontanną dają zawsze wiele możliwości do fotograficznego wyżycia się.
Strumienie padające na powierzchnię stawu wyrzucały w górę krople mieniące się przeróżnymi barwami.
A cały staw, pokryty liśćmi roślin wodnych, ciężko oddychał w upale.
Opodal hotelu „Villa Bolestraszyce”, oferującego smaczne posiłki, także szemrała fontanna łagodząc nieco odczucia gorącego popołudnia.
Kiedy już nieco się ochłodziło, wyruszyłem w stronę Sanu dróżkami i ścieżkami wśród pól uprawnych. Ziemia tu żyzna, pola tylko gdzieniegdzie urozmaicone zagajnikami. Wiosenną porą roi się tutaj od bażantów i zajęcy, te ostatnie jednak były zbyt czujne, żeby dać się złapać w obiektyw. Ale kogut bażanta, żerujący na łące w towarzystwie szarej kurki wykazał się cierpliwością w pozowaniu do zdjęć.
Po drodze zdarzyła mi się awaria – odpadł lewy pedał z korbą, ale w pierwszym napotkanym domostwie życzliwy i mechanicznie uzdolniony gospodarz przy pomocy młotka i śruby kaliber 8 mm z podkładką przywrócił funkcjonalność roweru. Wreszcie dotarłem w pobliże koryta rzeki okolonego wysokimi zaroślami. Na szczęście wznosiła się tam ambona myśliwska numer 8, dając możliwość objęcia wzrokiem znacznej połaci terenu. Wody w rzece jak widać niewiele, żwirowa łacha na prawym brzegu prezentuje się w całej okazałości.
A oto i ambona numer 8, dumnie wznosząca się wśród nadsańskich pól.