Jak powszechnie wiadomo, każdy student przed sesją (nie, nie chodzi tu o focenie teleskopem 🙂 ) robi wszystko, żeby tylko się nie uczyć. Jedni sprzątają, inni grają w Wiedźmina, a te dziwaki, astronomowie, latają wszędzie z aparatem.
Pogoda była wyśmienita, żadnej chmurki, idealna przejrzystość, super seeing, no.. i ten Łysy na niebie, a niech to. Żadne zdjęcia nie wyjdą, żadne obserwacje, a z resztą i tak prawie nocy nie ma teraz. Tak więc postanowiłem spróbować czegoś innego, wyjątkowego. Już wcześniej planowaliśmy z Łukaszem wyprawę na focenie panoramy Krakowa o zmierzchu. Niestety Łukasza nie było, a pogoda kusiła. W końcu zdecydowałem się – jadę sam. Dochodzi 23, a ja wsiadam w samochód. Miejscówka jest mi znana, mniej więcej. Z drogi na wzniesieniu, którą często przejeżdżam widać piękną panoramę Krakowa. Nigdy się tam jednak nie zatrzymałem, choć często mnie kusiło.
A więc dojechałem – miejsce jest blisko – 15 min drogi. Jadę wolniutko szukając miejsca do zaparkowania. Krzaki nie budzą zaufania, w końcu znajduję dobre miejsce. Wysiadam z samochodu i wyciągam sprzęt – Nikona D80 z obiektywami Nikkor 18-70, Sigma 70-300, oraz statyw i wężyk. Patrzę w górę, a tu wieża telekomunikacyjna. Zdążyłem zapomnieć, że ona tam stoi, więc się zdziwiłem 🙂 Tak więc mam pierwszy cel: życiodajne źródło internetu bezprzewodowego pośród gwiazd:
20s, ISO400, Nikkor @f/3,5, 18 mm
Idę dalej, szukając dobrego miejsca do focenia panoramy. Wszędzie drzewa i krzaki, a za nimi prawdopodobnie spora przepaść. Nie chcę ryzykować. Idę dalej, dochodzę do skrzyżowania, którym zawszę jeżdżę. W „rogu” dostrzegam drogę dojazdową do pola. Cudownie! Kilka metrów dalej rozciąga się spore pole uprawne, z dość mocnym spadkiem, dzięki czemu mam odsłonięty horyzont. Moim oczom ukazuje się piękna panorama Krakowa, bogata we wszelkiego rodzaju LP. Mamy tu sodówki, halogeny, ledy, czego tylko dusza zapragnie. Urzeczony tym widokiem przystępuję do focenia. I tak spad mojego wężyka ukazuje się taka oto panorama:
8 zdjęć po 8s, ISO320, Nikkor @f/4,5, 70mm (składanie w Microsoft ICE)
Na pierwszym planie oczywiście Wieliczka, Kraków jest w oddali. To coś z lewej, to oczywiście Wenus 🙂 Jowisz też był w pobliżu, ale się nie zmieścił. Trudno powiedzieć, jaka powinna być kolorystyka tego zdjęcia. Starałem się tu zrównoważyć kolory, choć zapewne w rzeczywistości powinny być one bardziej czerwone. Jednak brzydko to wtedy wygląda – taki już urok LP 🙂 Niemniej jednak mamy tu pewien pogląd, z czym się zmagamy każdej pogodnej nocy w czasie obserwacji. Tego nie da się pokonać.
A tu jeszcze zbliżenie na źródło życiodajnego smogu, pyłu i zanieczyszczeń – EC Kraków. To dzięki niej mamy LP, to ona zapewnia prąd tym wszystkim sodówkom. A gdyby tak…
8s, ISO320, Sigma @f/5, 195mm
Miejscówka, choć dobra, to jednak w niektóry miejscach zasłaniają drzewa. Idę więc dalej, aby znaleźć lepszą. Idę spokojnie, w ciemnościach koło pola po suchej ziemi aż tu nagle… Bach, noga wpadła mi pół metra w głąb… błota. Skąd tam kurde błoto, przecież dawno nie padało. Było one na tyle gęste, że wyjmując nogę zostałem bez buta 🙂 Wyrwałem go dopiero rękami. Co za dziadostwo. Wkładam nogę z powrotem do buta, a tam aż miło chlupoce woda. Jednak nie łamię się, nie rezygnuję. Co prawda nie idę już dalej, żeby nie wpaść w coś gorszego, ale rozkładam sprzęt i robię kolejną panoramę. Na niewiele zdało się jednak moje poświęcenie, bo panorama jest prawie identyczna.
Jednak przyglądając się jej w photoshopie dostrzegam pewnie różnice, czy to… tak, tak! Tu widać głębię! Niby fotografowany obszar jest kilkanaście/kilkadziesiąt km ode mnie, jednak przesunięcie się o kilkadziesiąt metrów pozwoliło na pokazanie głębi. No to ciach, dopasowuję panoramy do siebie. Nie zeszły się idealnie, bo każda jest poskładana z nieco inną krzywizną, a do tego był one robione różnymi obiektywami (pierwsza z Nikkora, druga z Sigmy), choć na tej samej ogniskowej – 70 mm. Jednak jakoś się spasowały, po przycięciu nawet całkiem dobrze. Tak więc skomponowałem z tego zdjęcie 3D do oglądania z okularami anaglifowymi. Moim zdaniem efekt jest rewelacyjny!
(oglądamy na fullscreen, w ciemnym pomieszczeniu)
I tak moja wyprawa dobiegła końca, w odróżnieniu od LP, które jest wieczne niczym wszechświat i wciąż się rozszerza…