Tym mianem obdarzany jest obszar Drawieńskiego Parku Narodowego, który na mapie zaświetlenia Europy pokazany jest w kolorze czarnym. Oznacza to ni mniej ni więcej, że przy dobrej pogodzie zasięg wizualny wynosi tam 7mag. Drogi wiodące do Drawna to w znacznej części aleje wysadzane drzewami tworzącymi długie szpalery.
Zaś w samym sercu Parku leży wioska Zatom, licząca sobie kilkadziesiąt numerów.
Znalazłem tam gościnę w niewielkim pensjonacie „Potrawy znad Drawy”, którego właściciele od lat kilku inwestują w astroturystykę.
W stadium wykończenia jest spory taras widokowy, wyniesiony na poziom pierwszego piętra, a do dyspozycji gości prócz lornetki jest dziesięciocalowy teleskop MEADE z systemem GoTo.
Widok na wschodnią część widnokręgu upewnia nas, że w pogodną noc gwiazdy wyskoczą sponad lasu – najbliższe bowiem miasta są oddalone o dziesiątki kilometrów.
Noc przyniosła potwierdzenie tej prognozy – pomimo zmiennego zachmurzenia na chwilę niebo pokazało swoją krasę.
Zarejestrował się nawet jakiś mocno spóźniony meteor z roju perseidów, a z ciemności pobliskich borów dochodziło wycie wilczej watahy.
W dzień można podziwiać malowniczy bieg Drawy, która wije się przez puszczę wybierając drogę najmniejszego oporu.
Gdzieniegdzie jej wody zastygają w rozlewiska pokryte rzęsą.
Tuż przy rozwidleniu dróg stoi dumnie wiekowy klon, który dosłużył się miana Pomnika Przyrody z racji swoich rozmiarów.
Wracając z Zatomia można odwiedzić Choszczno, gdzie na placu przed czternastowieczną katedrą wody dwudziestopierwszowiecznej fontanny wesoło sobie igrają ze światłem słonecznym.