W przestrzeni wewnątrzgalaktycznej znajduje się sporo materii w postaci obłoków pyłowo-gazowych. Mogą one pozostawać stabilne przez miliardy lat – wtedy, kiedy energia termiczna gazu równoważona jest przez energię własnego pola grawitacyjnego. Od czasu do czasu jednak w takim zdałoby się spokojnym obłoku dochodzi do gwałtownego procesu – nagle w różnych jego miejscach zaczynają powstawać setki, a nawet tysiące protogwiazd. Zaczątkiem tego lokalnego zapadania się fragmentów obłoku może być na przykład fala uderzeniowa, wytworzona przez pobliski wybuch gwiazdy supernowej. Pobliski – mówimy tu o skali odległości rzędu setek lat świetlnych. Taki proces można nazwać dominem – zapaść grawitacyjna jednego fragmentu obłoku wyzwala kolejne w otoczeniu. Na zdjęciu widoczny jest taki obłok pyłowo-gazowy, wewnątrz którego jak rodzynki w cieście tkwią setki młodych gwiazd typów widmowych O i B. W przyszłości utworzą one otwartą gromadę gwiazd, ale już dziś nazwano je zbiorczym mianem NGC 2175, zaś otaczającą mgławicę skatalogowano jako NGC 2174. W czasie rzędu setek milionów lat gaz i pył zostaną wywiane w przestrzeń, a po czerwonawo świecącej chmurze zostanie tylko numer w katalogu – bowiem wszystko we Wszechświecie ulega nieustannym zmianom.
Ps – Nie wiedzieć czemu ten kształt skojarzono z Głową Małpy (Monkey Head) i tak już zostało – hmm.