Od obserwacji Wenus w Plejadach zaczęła się moja przygoda z astronomią więc tym bardziej nie chciałam odpuścić obserwacji tego cudnego zjawiska w tym roku. A pogoda jak na złość, robiła wszystko co mogła żeby to zepsuć…
Poniedziałek -nic i to permanentnie. Niebo w okolicy mojego domu przypominało raczej sufit niźli cokolwiek innego. Trudno się mówi, zostaje nadzieja na wtorek albo środę.
Wtorek –jak chmury łaziły to Mateusz świetnie pokazał z tym, że u mnie było mniej widać. Kiedy wyszłam na zwiady zobaczyłam z trudem przebijającą się Wenus, ale po Plejadach nie było śladu. Jakoś nie rozpaliło to radości w moim sercu, aczkolwiek wyciągnęłam z szafy statyw i ustawiłam mojego Nikona. I udało się! Złapałam je może nie jakoś rewelacyjnie, ale jednak są. Jak na panujące warunki atmosferyczne z obserwacji byłam zadowolona, choć chciało by się więcej. Pozostały mi nadzieje na pogodę w środę, jednak jak się okazało nie słuszne, bo prawie dokładnie powtórzyła się sytuacja z poniedziałku.