Ostatnie trzy dni spożytkowałem, wędrując szlakami Beskidu Śląskiego Żywieckiego wraz z uczestnikami IX Rajdu Collegium Physicum Uniwersytetu Jagiellońskiego. Oprócz przyjemności z przemierzania górskich szlaków miałem także zadanie do wypełnienia, polegające na przeprowadzeniu w sobotni wieczór pokazów astronomicznych przed schroniskiem na Hali Miziowej. Przygotowana wcześniej w MOA luneta została dostarczona na metę rajdu i po zmontowaniu posłużyła do pokazów układu księżyców Jowisza, tarczy Marsa oraz pierścieni Saturna. Wiatr, który w porywie potrafił zerwać mi czapkę z głowy, przeganiał liczne chmury i dzięki licznym lukom mogłem wypełnić swój obowiązek. Najwytrwalsi uczestnicy pokazów dotrwali mimo przejmującego zimna do momentu, kiedy Saturn wychynął spoza masywu Pilska, i w pełni docenili urodę widoku jego globu okolonego pierścieniami. Po godzinie 1.30 wiatr ustał, niebo zaciągnęło się nieodwracalnie, wskutek czego można było udać się na spoczynek. Wcześniej jeszcze, bo około godziny 20, miałem okazję wygłosić kilkunastominutową improwizowaną prelekcję, w której omówiłem tematykę wagi zachowania ciemnego nieba, dywagowałem nad losem astronomii na Ziemi z gęstą pokrywą chmur (wg A. Sołtana) oraz dociekałem, co zobaczą na nocnym niebie mieszkańcy naszej planety za 100 miliardów lat (wg L. Krausa).
Atmosfera panująca na tegorocznym rajdzie była wyjątkowo przyjazna i sprzyjała prowadzeniu rozmów oraz snuciu opowieści o lekkim charakterze. Jedna z nich dotyczyła hipotezy istnienia endemicznego gatunku pustułki (Falco tinnunculus), która żywi się zagubionymi turystami. Na szczęście wszyscy uczestnicy rajdu trzymali się oznakowanych szlaków, co pozwoliło zakończyć wędrówkę w pełnym składzie osobowym.
Jedyna niepomyślna refleksja, związana z wiosennym wędrowaniem po Beskidzie Śląskim, dotyczyła ogromnej liczby wiatrołomów, napotykanych po drodze. Niektóre drzewa, świeżo zwalone, leżały w poprzek turystycznych dróżek. Jeżeli dodamy do tego obszary podlegające planowanej wycince, przyszłość świerkowych lasów rysuje się niepomyślnie. Wprowadzenie 150 lat temu monokultury do górskich lasów teraz okazuje się kosztownym błędem. Na szczęście, jak wynika z plansz informacyjnych, ustawionych w kilku miejscach Żywieckiego Parku Krajobrazowego, trwa praca nad zmianą tego stanu rzeczy, co polega na sadzeniu innych gatunków drzew, na przykład buka i jodły. Rezultaty zobaczymy niestety nieprędko, bowiem drzewo pada w kilka sekund, a wyrasta przez kilkadziesiąt lat.