Jak co miesiąc, Adam udał się do Stacji Hylaty w Bieszczadach, aby naładować akumulatory zasilające aparaturę do pomiar pola ELF. Dojazd w okolice stacji, zaszytej w leśnej głuszy, był niełatwy, na szczęście Ela pomagała z całych sił. Na miejscu okazało się, że do podziemnej komory, mieszczącej całą elektronikę Stacji, wdarła się woda – ciężar grubej warstwy śniegu, topniejącego od spodu, wtłoczył ją do komory przez otwór „odwadniający”. Dopiero metoda „lewara” (kłania się szkolna fizyka) umożliwiła usunięcie kilkudziesięciocentymetrowej warstwy wody. W drodze powrotnej można było zauważyć wczesnowiosenny przybór wód – potok Hylaty kaskadami wodospadu Szepit wesolutko zdążał do Sanu, ten zaś, zrzuciwszy z grzbietu ciężkie zwały grubej kry, toczył wody coraz żwawszym nurtem. Wyniki pomiarów już zostały zgrane w celu szczegółowego opracowania, ta sesja pomiarowa okazała się być setną od początku istnienia stacji, a wstępna analiza wskazała na liczne oznaki wzmagającej się aktywności słonecznej, wpływającej na stan jonosfery ziemskiej.