Zabawiłem w zacnym towarzystwie (ukłony dla D. K.) kilka dni w rejonie pełnym odniesień do polskiej historii, ale przytoczę te tylko, które dotyczą astronomii i oczywiście Mistrza Mikołaja. Kto był z nami w trakcie jednego z obozów na spływie kanałem ostródzko-elbląskim, ten pamięta, jak wyglądało wtedy centrum Elbląga. Dziś ani śladu po wojennych zniszczeniach, kamienice odbudowane, uliczki wymuskane, miasteczko śliczne – no właśnie, zbyt śliczne.
Musi minąć jeszcze kilka lat, kiedy to spatynują się dachy domów, kiedy już kolory stracą swoją jaskrawość, śródmieście przestanie przypominać dekorację teatralną. A jednak w tym morzu świeżych tynków znajdujemy urokliwy zakątek, gdzie oryginalne ceglane ściany niemal się spotykają.
Na środku placu przed dworcem stoi znajoma konstrukcja – no jasne, to zegar słoneczny typu równikowego, podobny do tego z Kolonickiego Sedla na Słowacji. Słup zegara niesie informację o jego współrzędnych, a także o wysokości nad poziomem morza – wynosi ona całe sześć metrów i dwanaście centymetrów. Co to będzie, kiedy wskutek globalnego ocieplenia wzrośnie poziom oceanów?
To przypomina, gdzie się znajdujemy – morze tuż-tuż. Busik zawozi nas wprost pod Wzgórze Katedralne we Fromborku, gdzie lata całe mieszkał i pracował Mikołaj Kopernik.
Kilka lat temu urządzono mu w Katedrze budzący kontrowersje powtórny pogrzeb, miejsce pochówku wskazuje dziś estetycznie wykonana forma przestrzenna.
Zwiedzaliśmy to miejsce w trakcie jednego z obozów, kilka lat przed całą głośno reklamowaną akcją.
W Muzeum znajduje się płaskorzeźba wzorowana na tzw.portrecie z konwalią. Problem w tym, że został on wykonany wiele lat po śmierci Mistrza.
Ale zarzut ahistoryczności dotyczy także znanego dzieła Jana Matejki – widoczna w lewym dolnym rogu obrazu luneta została wynaleziona ponad pół wieku po śmierci Mistrza Mikołaja.
Mikołaj Kopernik oprócz zajmowania się astronomią wykonywał także zawód lekarza. Ten aspekt jego działalności podkreśla pamiątkowa tablica na Wzgórzu Katedralnym.
Na przystani ani śladu stateczków – żegluga miejscowa jeszcze śpi snem zimowym, zatem zamiar odwiedzenia Krynicy Morskiej odkładamy na inną okazję. W zamian wchodzimy do Planetarium – niestety seans leci z taśmy, zaś rola prowadzącego ogranicza się do wskazywania strzałką na ekranie (czaszy) obiektów, o których właśnie mowa. Wewnątrz Wieży Radziejowskiego, powyżej pomieszczenia planetarium, waha się kula zawieszona na dwudziestosześciometrowej stalowej linie – to Fukadło, czyli wahadło Foucaulta, eksperyment dowodzący istnienia wirowego ruchu Ziemi.
Na kolejnych kondygnacjach wieży znajome eksponaty – tak, to wystawa „Od lunety Galileusza do teleskopu Hubble`a”, która wędruje po całej Polsce. Może kiedyś uda się ją sprowadzić do Zamku Królewskiego w Niepołomicach? Podrzucam ten pomysł dyrekcji MOA.
Pokonanie 226 schodów umożliwia spojrzenie na okolicę z wyżyny tarasu widokowego.
Czas szybko upływa, należy wrócić do Malborka, ponieważ na zwiedzanie czeka wyniosłe zamczysko, symbol pychy i potęgi Zakonu Krzyżackiego.
Ogrom tego założenia i liczne wystawy tam urządzone wymagają spędzenia w jego obrębie wielu godzin, co też czynimy, tropiąc gdzie się tylko da ślady Kopernika.
A późnym wieczorem w murach zamkowych widowisko „Światło i dźwięk” – ale czy to z chłodu, czy też z przesytu wrażeń wydaje się nudnawe.
Na dziedzińcu Zamku Dolnego Nad wejściem do biblioteki (dawnej kanonii NMP we Fromborku) znajduje się pionowy zegar słoneczny, podobny do tego, jaki zdobi ścianę niepołomickiego liceum. Wykonał go w roku 1953 Tadeusz Przypkowski z Jędrzejowa.
Zbliża się sierpień, a wraz z nim Letni Obóz Obserwacyjny „Perseidy 2012”, jeśli wystarczy determinacji to pojedziemy razem do Fromborka i Malborka, są to bowiem miejsca warte odwiedzenia.
Miło czytać Globtrotera; dzięki za fotorelację! Zazdraszczam;) i refleksję snuję: kiedyś palcem po mapie, a dziś myszką po kompie… stereo i w kolorze, tylko zapachu jodu nie wyczuwam…