Nie co dzień zdarza się tak piękne zjawisko, jak spotkanie na niebie, czyli koniunkcja, wędrujących, jasnych ciał, jakie starożytni ochrzcili mianem planet, od słowa „planeo”, oznaczającego błądzenie. W myśl tej koncepcji planet było siedem, a mianowicie Słońce, Księżyc, Merkury, Wenus, Mars, Jowisz oraz Saturn. Prawdopodobnie siedmiodniowy tydzień wywodzi się także z tego sposobu myślenia, o czym świadczy przyporządkowanie każdej „planecie” jednego dnia, widoczne wyraźnie choćby w łacińskiej nomenklaturze. Dzisiejszego poranka na wschodnim niebie spotkały się aż cztery „planety” – Księżyc, Jowisz, Mars i Merkury. Ten ostatni niestety nie dał się dostrzec wśród porannej zorzy, ale pozostałe tworzyły na tle gwiazd z konstelacji Bliźniąt konfigurację, której urodę podkreślała dodatkowo gra kolorów na niebie, od czerwieni aż do błękitu, oraz świetnie widoczne światło popielate. Później nadciągnęły chmury i też było pięknie, aż wreszcie Słońce zdominowało nieboskłon, zaś uczestnicy obozu PERSEIDY mogli udać się na spoczynek po obserwacjach.