Na obozach i w trakcie kilkudniowych wyjazdów zdarzało nam się bawić w malowanie światłem. Kiedy zapadała noc, a chmury uniemożliwiały obserwacje, w ruch szły laserki, latarki oraz inne niewielkie źródła światła, przy pomocy których używając długich ekspozycji i mocno przymkniętych obiektywów kreśliliśmy rozpoznawalne albo też fantazyjne znaki. W trakcie tegorocznego urlopu, którego część spędziłem w Lewałdzie wyczekując bezskutecznie na dobrą pogodę obserwacyjną, zmajstrowałem trzyczęściowe wahadło z przegubami na łożyskach kulkowych. Kolejne ramiona miały długości 68 centymetrów, 29 centymetrów i 19 centymetrów. Na końcu ostatniego ramienia umieściłem leciutką lampkę rowerową z czerwonymi diodami LED. Przyglądanie się chaotycznym ruchom i próby przewidzenia zachowania tak sporządzonego przyrządu już samo w sobie było źródłem pewnej satysfakcji. Zaś użycie aparatu Canon 1300D z obiektywem 60 mm umieszczonym na statywie pozwoliło wygodną na rejestrację śladów świetlnych.
Kiedy zapadła noc, rejestrowałem trajektorie światełka przy rozmaitych warunkach początkowych.
Następnego dnia dodałem poprzeczkę na środkowym ramieniu, co pozwoliło na zamocowanie dodatkowej lampki. Teraz trajektorie kreślone przez obie lampki jeszcze bardziej skomplikowały obraz.
Filmik zarejestrowany przy pomocy aparatu Sony DSC-HX60 dwukrotnie przyspieszono.