Zdaje się, że napisałam onegdaj, iż Grupa Halo daje koncerty raczej w chłodnych porach roku, bo preferuje kryształki lodu.Tak się złożyło, że przełom – nie Dunajca, tylko kwietnia i maja – spędziłam w sercu Cykladów. Jakieś czternaście stopni (kątowych) do zwrotnika Raka, jakieś dwadzieścia parę stopni (Celsjusza) w otoczeniu, opad atmosferyczny zaniedbywalnie mały. W południe – nie urzędowe, tylko lokalne – własny cień pełza pod stopami, co poprawia samopoczucie chorującym na nadważność. No i proszę, nawet w takich warunkach wspomniana grupa raczy występować, na dowód czego przytaczam zdjęcia.
ok. 19.30 – słońce poboczne prawe na Morzu Egejskim w pobliżu wyspy Andros, choć nie tak efektowne jak w Ludźmierzu (szacunek dla Arrossamente!)
He, he; przedni tekst, piękne zdjęcia! Pozazdrościć możliwości ich cykania (czy raczej cyklania;) na Cykladach. A propos: co z cykadami „w nocy, gdy gwiazdy spadają”… czy jak tam to szło
Nasłuchiwałam, nasłuchiwałam, ale na mój widok wszystkie uciekły! A może zostały skonsumowane przez święte koty, co to każdej nocy koncertowały mi pod oknem? Cóż, albo rybki, albo akwarium…