Gdy na drodze do wiekopomnych odkryć (zakryć?) zawadzają nam przeróżne obłoki, to mimo wszystko możemy wyciągnąć z tego jakieś korzyści – nie praktyczne, tylko estetyczne. Albowiem w takich sytuacjach często dookoła Słońca lub Księżyca pojawia się wieniec, zwany również koroną. Osobiście uważam, że Słońcu należy się on jak psu buda, a Księżycowi – za wierność Ziemi i „małą stabilizację”. Natomiast w sprzyjających okolicznościach my też możemy zostać nagrodzeni widokiem naszej własnej glorii.
Wieniec jest to seria barwnych pierścieni o bardzo małym promieniu (do 15 st.) otaczających bezpośrednio tarczę ciała niebieskiego, czy też sztucznego źródła światła. Gloria to koncentryczne kręgi otaczające cień obserwatora widziany na tle chmury lub mgły; zauważyć ją zatem można najczęściej w górach lub podczas lotu samolotem (no, chyba że ktoś preferuje lotnię, balon, ewentualnie sterowiec). Obydwa zjawiska zawdzięczamy dyfrakcji światła na kroplach wody tworzących chmurę lub mgłę, przy czym w przypadku glorii – dyfrakcji światła uprzednio odbitego od owych „przeszkód”.
Brocken jest najwyższym wzniesieniem Harzu, a słynie tym samym, co nasza rodzima Łysica – według podań ludowych zbierały się na nim czarownice w noc Walpurgii, oczywiście w wiadomym celu. Wieść gminna niesie, że tam właśnie po raz pierwszy zaobserwowano wspomniane zjawisko.