Fotografując atmosferyczne zjawiska optyczne na ogół stosuję któryś z prostych programów mego Cyber-Shota, ponieważ w zupełności wystarcza dla oddania istoty rzeczy. Ale jako że w sobotni wieczór wyjątkowo pięknie prezentował się cień Ziemi, oprócz ujęć „jak zwykle” postanowiłam wykonać kilka za pomocą programu, który wykorzystuję podczas robienia fotek Księżycowi (co było dużo lepszym pomysłem, niż oglądanie, hmmm… meczu o honor). Pierwsze z zamieszczonych zdjęć (przysłona 3,2, czułość 125 ISO, czas 1/80 s, długość ogniskowej 5 mm) jest „standardowym”, drugie (przysłona 3,5, reszta brzmi jak poprzednio) – „lunarnym”.
Cień Ziemi to cień jaki nasza planeta rzuca na atmosferę, a widzimy go w postaci szaroniebieskiego pasma na niebie tuż nad widnokręgiem. Pojawia się o brzasku lub zmierzchu, gdy Słońce jest nie niżej niż 7o pod horyzontem, po stronie „antysolarnej”. Ze zjawiskiem tym stowarzyszony jest dodatkowy efekt zwany Pasem Wenus – różowe pasmo tuż nad cieniem Ziemi; barwę jego tłumaczy rozpraszanie Rayleigha, miano zaś bierze się od pasa, jaki co wieczór przywdziewa bogini Wenus, by wzrok śmiertelnych nie mógł skalać jej nagości.