Czasem bogowie wysyłają do Ziemian poselstwo w osobie Iris. Mam wrażenie jednak, że ono – miast z godnością wsiąść do limuzyny – zjeżdża po poręczy…
Tak czy inaczej, warto poszukać skarbu; nucąc więc „If I were a rich man” wybrałam prawy koniec tęczy. Po drodze zatrzymywały mnie piękne rzeczy
z iryzacją obłoczków włącznie,
ale ja wytrwale dążyłam do celu. I znalazłam – fabrykę dolarów.
Teraz śpiewam „Nic mi po srebrze, nic mi po złocie, nic po chudobie…”