Na początku tygodnia zrodził się pomysł na wykonanie zdjęć podczas zaćmienia Księżyca. Prognozy na piątek nie były zachęcające, ale zacząłem kompletować i testować sprzęt.
Początkowo plan był taki: wykonać jakiekolwiek zdjęcia Księżyca, jednak po kilku telefonach do znajomych udało pożyczyć adapter M42/bagnet Canon, interwałomierz, statyw.. a w zasadzie dostałem całą torbę ze sprzętem fotograficznym.
Do dyspozycji miałem dwa teleobiektywy zwierciadlane: MTO 500/5.6, MTO 1000/10; teleobiektyw Canon 100-400/4.5-.56, Canona 16-35/2.0, Canona 24-105/4.0 i stałoogniskowe Minolty 135/3.5, 50/1.7. Do tego dwa Canony 40D i bezlusterkowca Sony a6000. Przeprowadziłem kilka symulacji w Stellarium w celu określenia pola widzenia obiektywów i dobrania optymalnej ogniskowej do wykonania zdjęć poklatkowych zjawiska.
Sprzęt był już sprawdzony, baterie naładowane, karty wyczyszczone. Pozostał jeden problem – pogoda. Umówiłem się z kolegą, że jeżeli się nie poprawi to nie wyjeżdżamy, będziemy próbować z domu.
O godzinie 20 nad Wrocławiem przejaśniło się. Szybki telefon i umówiliśmy się na Cmentarzu Żołnierzy Polskich – niewielkiej górce obok Parku Grabiszyńskiego. W tym miejscu miały także odbywać się obserwacje organizowane przez Wrocławski Oddział Polskiego Towarzystwa Miłośników Astronomii. Rozstawiliśmy się ze sprzętem i niestety – najpierw pojawiła się mgła. Nisko na horyzoncie chmury skutecznie blokowały światło zaćmionego Księżyca, jednak nie padało, nie było zimno i zostaliśmy na miejscu. Po około godzinie udało się dostrzec delikatny blask naszego satelity. Zabraliśmy się do robienia zdjęć. Zdjęcia nie wyszły powalające – gruba warstwa chmur nie pomagała i musieliśmy się wspomagać długimi czasami ekspozycji i podbiciem wzmocnienia matrycy. Niestety nie mieliśmy żadnego montażu z napędem. Na tym etapie zrezygnowałem z timelapsa w szerokim planie i do Canona z interwałowym przypiąłem obiektyw 400/5.6. Ze zdjęć utworzyłem potem animację. Około godziny 23 przejaśniło się i resztę widać już na zdjęciach.
To jest prawdziwy „blue moon”, czyli niebiesko zabarwiony Księżyc. Popularnie tym mianem określa się drugą pełnię w czasie jednego miesiąca, jednak dopiero w trakcie całkowitego zaćmienia Księżyca przez krótki czas możemy podziwiać jego niecodzienne zabarwienie. Jest to niespodziewany efekt, wszyscy wiemy bowiem, że w cieniu naszej planety nie jest całkiem ciemno, lecz na poświatę tam obecną składa się głównie promieniowanie długofalowe. Wynika to ze szczególnych własności dyspersyjnych naszej gazowej atmosfery – zgodnie ze wzorem Rayleigha światło niebieskie jest rozpraszane kilkanaście razy bardziej aniżeli światło czerwone. A jednak tuż przed fazą całkowitą i chwilę po niej przy dobrych warunkach pojawia się taka niebieska poświata, jaka została zarejestrowana na zdjęciu kolegi z Wrocławia. Jej obecność tłumaczymy obecnością w stratosferze ozonu, czyli trójatomowego tlenu cząsteczkowego. Cząsteczki ozonu silnie pochłaniają promieniowanie elektromagnetyczne o długości fali mniejszej od 300 nanometrów, czyli tę najgroźniejszą biologicznie frakcję słonecznego ultrafioletu. Z tego też powodu ozon stratosferyczny ma wielkie znaczenie dla życia na Ziemi. Kolejne pasmo pochłaniania cząsteczek ozonu leży w obszarze około 600 – 700 nanometrów, co znaczy, że zubaża on promieniowanie przechodzące przez stratosferę o frakcję długofalową, czerwoną. Stąd to niebieskawe zabarwienie, jakie możemy zarejestrować w trakcie zjawiska całkowitego zaćmienia Księżyca. Jego wyraźna obecność to dobra wiadomość – mówi nam ona o obfitości ozonu w stratosferze. Gratuluję kolegom z Wrocławia i przypominam, że pod koniec września wraz z nimi będziemy w Niepołomicach wypuszczali balon stratosferyczny. A oto linki do zdjęć błękitnego Księżyca z wyjaśnieniem tego zjawiska:
https://apod.nasa.gov/apod/ap151003.html
https://apod.nasa.gov/apod/ap150408.html
https://apod.nasa.gov/apod/ap110621.html