Wtorkowa aura sprzyjała powstawaniu miraży. Obecność chmur typu cirrus spowodowała, że przez ponad godzinę na niebie świeciły trzy słońca – jedno prawdziwe i dwa poboczne. Te ostatnie, poprawnie zwane parheliami, powstają wskutek odbicia i załamania światła w sześciokątnych kryształkach lodu. Kryształki takie, działając jak pryzmaty, rozszczepiają światło słoneczne odchylając jego bieg o 22 stopnie. Wskutek uporządkowania takich kryształków obrazy wtórne powstają na tej samej wysokości nad horyzontem, na jakiej znajduje się Słońce prawdziwe. Zauważył to już Arystoteles ponad 2 300 lat temu. Poniżej zamieszczam kilka zdjęć prawego ze słońc pobocznych – było ono widoczne znacznie wyraźniej aniżeli to drugie.