Początek stycznia to pora Kwadrantydów – niezbyt szybkich, ale dosyć licznych meteorów wybiegających z pogranicza Wolarza, Smoka i Herkulesa. Przez ponad sto lat, bo od roku 1795 aż do końca wieku dziewiętnastego obszar ten objęty był mianem Quadrans Muralis – Kwadrant Ścienny, z którego przetrwała jedynie nazwa wspomnianego roju meteorów. W niedzielny wieczór, 3 stycznia 2021 roku zostałem zwabiony do Obserwatorium przez zapowiedź przewidującą krótkie wieczorne okienko w chmurach, które od długiego już czasu pokrywają nasze dzienne i nocne niebo. Okienko rzeczywiście pojawiło się tuż po godzinie 22, ale trwało naprawdę krótko, a do tego Księżyc będący przed trzecią kwadrą rozświetlał i tak jasny od miejskich świateł nieboskłon. Pomimo tych niekorzystnych warunków udało się wykonać 250 zdjęć aparatem Canon 1300 D z użyciem obiektywu „rybie oko”. Statyw ustawiłem obok skrzynki zasilającej na północnym skraju naszego tarasu – to duża wygoda, kiedy nie trzeba w ciemnościach i przy chłodzie rozwijać szpuli z kablem zasilającym aparat oraz dmuchawę. Tak – dmuchawę, bowiem w takich warunkach obiektyw bardzo szybko pokrywa się rosą. Przeglądanie zdjęć jeszcze potrwa – każde należy bowiem odpowiednio potraktować w programie graficznym, aby uwydatnić słabe, co tu kryć, ewentualne ślady zostawione przez meteory. Zatem dziś tylko składanka szesnastu zdjęć, obejmujących osiem minut naświetlania w okresie najmniejszego zachmurzenia.