Przez molo przewalają się fale. Zastanawiam się, czy parasol nad stolikiem poleci na mnie, czy do zatoki. Kawa stygnie szybciej niż dotychczas. Wiatr dość mocno kołysze żaglówkami w przystani – jest ich trochę więcej, bo podobno dla żeglarzy zaczyna się najlepszy sezon na tych wodach. Taaak, “księżyc odmienił się złoty”, pogoda też. W środku dnia nadal bardzo ciepło, lecz wieczorami nawet ja odczuwam chłód. Wędrowne ptaki już wykonały zamianę miejsc, teraz kolej na Argonautów i mnie. A choć wracamy ze złotym runem, będziemy tęsknili za tą wysepką, jej mieszkańcami i tutejszym stylem życia. Ale, jak powiedział ktoś mądry, choćby był jakikolwiek powód do łez, w końcu i tak trzeba wytrzeć nos. No to ostatnim rzutem na taśmę jeszcze garść landszafcików.
Z “sercem rozdartem” pozdrawiam Was
Wasza Adoratorka