A Słońce wysoko, wysoko …uzupełnienie

… świeci pilotom w oczy. Tak też zaświeciło figurce astronauty, jaka stanowiła część ładunku piątkowej misji stratosferycznej.

Misja została przygotowana jak zwykle przez ekipę WroSpace przy wsparciu Polskiej Agencji Kosmicznej. Miejscem startu był rozległy dziedziniec Szkoły Podstawowej nr 71 w Poznaniu. Jej uczniowie przygotowali szereg eksperymentów celem sprawdzenia, jak różne obiekty zniosą podróż do stratosfery. Jednym z nich był rogal świętomarciński, pozostający przez cały lot pod czujnym okiem kamery.

My również, korzystając z uprzejmości organizatorów lotu, dołączyliśmy do ładunku skromne 100 gramów w postaci trzech klisz rentgenowskich formatu 24 x 30 centymetrów, odpowiednio zapakowanych i zabezpieczonych przed zaświetleniem. Mamy nadzieję, że podobnie jak w poprzednich eksperymentach, tak i w tym uda nam się wykryć ślady pochodzące od wtórnych cząstek promieniowania kosmicznego.

Sama procedura startowa była trudna z powodu położenia szkoły – otóż wprost nad budynkami prowadzi podejście do lotniska cywilnego Ławica, a nieopodal znajduje się wojskowe lotnisko Krzesiny. Do tego co chwilę porywy wiatru niemal kładły już przygotowany balon na trawę.

Wreszcie udało się wstrzelić w lukę i balon dziarsko wystartował przy akompaniamencie radosnych uczniowskich okrzyków, unosząc prócz eksperymentów kilka urządzeń służących do radiolokacji, w żargonie radioamatorów zwanych trackerami.

Widok z jednej z trzech kamer – na wprost pas startowy lotniska Ławica, po prawej niewielkie jezioro o zachęcającej nazwie Rusałka.

Nasz niewielki ładunek wesolutko powiewał, pozując do jednej z tych kamer.

Po dwóch godzinach lotu i osiągnięciu wysokości ponad 35 kilometrów (a dokładnie 37 056 m. npm) lateksowa powłoka pękła wskutek zbyt wielkiej różnicy ciśnień między wnętrzem a otoczeniem. Wedy ładunek zaczął opadać, hamowany przy pomocy spadochronu.

Zaraz po starcie ekipa poszukiwawcza wyruszyła w trasę, aby za pomocą radionamierników i wspomnianych trackerów zlokalizować miejsce spadku. Znajdowało się ono w miejscowości Dzietrzkowice, odległej w linii prostej o 165 kilometrów od miejsca startu.

Ładunek na szczęście wylądował pośród pól w nienaruszonym stanie.

A ja, korzystając z gościnności kolegi Radka Wilde, pojechałem do jego nowo wzniesionego obserwatorium astronomicznego w miejscowości Duszniki, położonej 40 kilometrów na zachód od centrum Poznania. Oglądając niewielkie, ale przemyślnie urządzone pomieszczenie z odsuwanym dachem, wyposażone we wszystkie urządzenia do prowadzenia zdalnych obserwacji, mogłem tylko żałować, że pochmurna pogoda nie dała szans na wykonanie choćby jednego zdjęcia nieba.

Dziękuję Pani Agnieszce Tokarczuk, dyrektorce Szkoły Podstawowej nr 71 w Poznaniu, za umożliwienie udziału w tym eksperymencie stratosferycznym, oraz Panu Włodzimierzowi Tarnowskiemu z ekipą WroSpace za jego kunsztowne przeprowadzenie.

Radek Wilde zmontował świetny filmik – ujął w całość najlepsze momenty lotu i opatrzył je muzyką. Zwróćcie uwagę, jak pociesznie machała łapkami figurka spadającego astronauty. 

A tu link do piosenki, z której pochodzi fraza tytułowa tego wpisu.

 

Dodaj komentarz