Dwa kamienie i okruszek

Nad Kapuletich i Montekich domem,
Spłukane deszczem, poruszone gromem,
Łagodne oko błękitu.

Patrzy na gruzy nieprzyjaznych grodów,
Na rozwalone bramy do ogrodów —
I gwiazdę zrzuca ze szczytu;

Cyprysy mówią, że to dla Julietty,
Że dla Romea — ta łza znad planety
Spada… i groby przecieka;

A ludzie mówią, i mówią uczenie,
Że to nie łzy są, ale że kamienie,
I — że nikt na nie… nie czeka!

Cyprian Kamil Norwid

Dwa z takich kamieni, na które nikt nie czekał, dostałem w prezencie od Jana Woreczko, zbieracza i kolekcjonera meteorytów. Założył on i prowadzi od lat przeszło piętnastu internetową encyklopedię meteorytów.
Pierwszy z pozaziemskich kamieni, o masie niemal dwustu gramów, pochodzi z Omaniu. Jego nazwa klasyfikacyjna to Jiddat al Harasis 091. Należy do typu chondrytów zwyczajnych z grupy L5, a został znaleziony na pustyni kamienistej. Tak jak wszystkie okazy tego typu, i ten reaguje na bliskość magnesu neodymowego.

Po jednej stronie okaz ma piękną, ciemną, błyszczącą, niemal nienaruszoną skorupę obtopieniową, widać także niewielkie pęknięcie, które zapewne powstało w momencie uderzenia o twardą powierzchnię. Tak jak wszystkie meteoryty tego typu, i ten reaguje na bliskość magnesu neodymowego.

Na drugiej stronie widoczne są ślady korozji – zapewne spędził na kamienistej pustyni sporo czasu, może nawet wiele tysięcy lat.

Drugi z tych kamieni, które spadły na powierzchnię naszej planety bez zapowiedzi, nosi nazwę Jikharra 001 i waży nieco ponad 130 gramów. Został znaleziony na obszarze noszącym wszystko mówiącą nazwę Wielkie Morze Piasku, stanowiącym część Pustyni Libijskiej.

Jego powierzchnia jest szarawa, wysmagana piaskiem i pyłem pustynnym, ale nie nosi śladów korozji.

Meteoryty z tego spadku zostały sklasyfikowane jako achondryty z grupy eukrytów, ich pochodzenie wiązane jest z planetoidą Westa. Mój okaz zgodnie z oczekiwaniami dla tego typu kamieni, nie reaguje na obecność silnego magnesu.

Wreszcie kamyczek, a raczej okruszek zupełnie wyjątkowy, bowiem jego przybycie na Ziemię było zapowiedziane, co więcej, uważnie śledzone przez wiele kamer. To wyjątkowa historia, która zdarzyła się dopiero czwarty raz. Otóż w nocy 20 stycznia 2024 roku węgierski astronom Krisztián Sárneczky zaalarmował społeczność międzynarodową, że do Ziemi zbliża się niewielka planetoida. Jej rozmiar oceniono na około jeden metr. Trzy godziny po tym kamery zarejestrowały przelot jasnego bolidu, a specjaliści określili miejsce potencjalnego spadku deszczu meteorytów. Cztery dni później znaleziono pierwsze okazy pochodzące z tego zapowiedzianego wydarzenia. Meteoryt otrzymał nazwę Ribbeck a mój kolega z Polskiego Towarzystwa Meteorytowego, Kazimierz Mazurek, podarował mi jego okruch. Jest on wielkości około milimetra, a tak wygląda w stukrotnym powiększeniu.

W literaturze przedmiotu został on opisany jako achondryt enstatytowy, czyli aubryt. Powierzchnia znajdowanych fragmentów jest jasnoszara i są one pozbawione ostrych krawędzi. Według relacji znalazców, były okazy, które wprost rozsypywały się w momencie podnoszenia z ziemi.

Moim ofiarodawcom tą drogą serdecznie dziękuję, a odwiedzającym naszą placówkę przypominam, że w sali wykładowej czeka na ich zainteresowanie trzecia już wersja rotacyjnej wystawy meteorytów.

tu możecie posłuchać piosenki do cytowanego tekstu Norwida – śpiewa ją przejmująco Wanda Warska.

 

Dodaj komentarz