Wspomnienie o przyjaciołach

Wiadomość o śmierci Marii Kurpińskiej oraz równe dwadzieścia lat, jakie upłynęły od śmierci Wiesława Wiśniewskiego skłaniają do podzielenia się wspomnieniami z okresu, kiedy uczyłem się astrofizyki od Wiesława, a potem współpracowałem z Marylą przy obserwacjach. Tak bowiem nazywaliśmy bardziej doświadczoną koleżankę, która dotrzymywała nam tempa w trakcie wyczerpującej pracy obserwatora. Wiele obserwacji prowadziliśmy równocześnie – Maryla w pięćdziesiątce, a ja w Maksutowie, fotografując w różnych filtrach te same galaktyki aktywne. Oczekując na moment zakrycia gwiazdy przez Księżyc, które to zjawiska wtedy były intensywnie obserwowane na Forcie Skała, mieliśmy czas na rozmowy przy herbacie i kawie. Taka zażyłość, cementowana wspólnym trudzeniem się, zostaje na zawsze. Ale przyjaźń jest najpełniej wyrażana przez uczynki, i jeden z nich był dla mnie szczególnie ważny. Otóż kiedy pod koniec studiów zastanawiałem się w gronie obserwatorów, jak by tu zrealizować swoje zainteresowanie spektroskopią gwiazdową w trudnych krakowskich warunkach, Maryla wyszła na moment, a kiedy wróciła,  położyła na stoliku stos wydruków komputerowych i niewielką szarą kopertę ze słowami „tylko nie zgub tego”. W kopercie była klisza fotograficzna, naświetlona przez Nią w Obserwatorium Haute-Provence przy użyciu 120-cm teleskopu ze spektrografem, z zarejestrowanym widmem gwiazdy zmiennej zaćmieniowej 44iBootis. Do tego dołączony był cały komplet skanów, zlinearyzowanych przy użyciu kliszy kalibracyjnej. Taką gratkę – dostęp do dobrej jakości materiału obserwacyjnego – zawdzięczam właśnie Maryli. Z kolei Wiesław na wiadomość, że poszukuję czułego detektora do badań widma neonu w bliskiej podczerwieni, sięgnął na półkę po niewielkie pudełko i powiedział – to jest fotopowielacz na podczerwień, tylko wymaga chłodzenia ciekłym azotem. Ten właśnie fotopowielacz, kosztujący wtedy około tysiąca dolarów, służył Mu w trakcie fundamentalnych prac fotometrycznych w pasmach R oraz I, a przekazał go bez wahania studentowi nie stawiając żadnych warunków. Oczywiście po wykonaniu udanych pomiarów oddałem go z podziękowaniem, aby usłyszeć „ależ to nic nadzwyczajnego”. Wiesław miał szczególny dar zjednywania sobie słuchaczy w trakcie wykładów, a od kiedy dowiedział się, że mam na półce książkę „Halo, Spitsbergen”, w której i On występuje jako uczestnik pionierskiej wyprawy zimującej na tym archipelagu w latach 1957/1958, łatwo dawał się namówić na snucie opowieści o trudach i urokach życia i pracy w Arktyce. W tamtych latach bowiem zimowanie w Arktyce czy na Antarktydzie było dla młodych ludzi odpowiednikiem dzisiejszych wypraw kosmicznych. Oboje – i Maryla, i Wiesław, byli świetnymi obserwatorami, i tak też dziś staramy się kształtować uczniów przychodzących na zajęcia do MOA – najpierw obserwacja, osobisty wgląd w istotę rzeczy, a potem dopiero teorie wsparte porządnymi rachunkami.

2 Replies to “Wspomnienie o przyjaciołach”

  1. Ustawiłem sobie pomnik trwalszy niż ze spiży (…)
    nie wszystek umrę, wiele ze mnie tu zostanie
    poza grobem.

    /Horacy, tłum. L. Rydel/

Dodaj komentarz