To tylko pierwsze słowa kolonijnej piosenki śpiewanej przy ognisku w zamierzchłych czasach, ale dla pary moich przyjaciół stały się rzeczywistością. Miło się słucha relacji z podróży w tropiki, gdy za oknem polska zima w całej swej krasie. W bezliku przepięknych „obrazków z wystawy” znalazły się i takie, które nawiązują do mej blogierskiej działalności. Za czym chętnie dzielę się nimi z szerszym ogółem.
Na przykład takie chmurki, ze smużkami cienia tu i tam.
Oraz coś dla powątpiewających w kulistość Ziemi (á propos, moje marzenie to przytwierdzić się do skrzydła – żeby podczas lotu mieć lepszy punkt widzenia).
A drugie słowa tytułowej piosenki brzmią: „…słońce zaszło i księżyc już lśni…” No właśnie, ten Księżyc! Nic dziwnego, w takiej temperaturze otoczenia każdy by leżał pod palmą na dowolnie wybranym boku…
Zagłębiając się w „Pana Balcera w Brazylii” pozdrawiam Was zmiennocieplnie!