Jeszcze parę dni temu nazwa Radzyń Chełmiński nic mi nie mówiła, dziś jest wspomnieniem interesujących ruin zamkowych i pomysłem na ciekawy plener fotograficzny. Plan wyjazdy powstaje spontanicznie, zapowiada się pogodna noc. Ubieramy się ciepło, pakujemy i jedziemy. Na miejsce docieramy około 20:00. Niestety nie mamy dużo czasu, musimy być z powrotem o 22:00. Zwiedzanie rozpoczynamy od dziedzińca zamkowego na którym dogasa ognisko.
Podziwiamy mury zamkowe, jeszcze oświetlone przez lampy.
Wkrótce świtała gasną i pozostają jedynie zewnętrzne reflektory oświetlające zamek. Ciemnymi korytarzami uzbrojeni w latarki wędrujemy na pierwszą z wież.
Przez okienko dostrzegamy drugą wieżę.
Szczyt zdobywamy akurat w momencie wschodu Księżyca.
Podziwiamy okolice i gwiaździste niebo urozmaicone niewielkimi chmurkami.
Wyruszamy na drugą wieżę.
Podziwiamy widok na zachód, na horyzoncie widać oświetloną elektrownię wiatrową …… na południowym wschodzie Księżyc odbijaja się w niewielkim jeziorku.
Ostatni rzut okiem na zamkową wieże i schodzimy szybko na dół. Koniec czasu. Dwie godziny minęły jak kwadrans.
Zainteresowanych historią zamku odsyłam do http://zamek-radzyn.pl/
Wpis pragnę zakończyć podziękowaniem dla pana Grzegorza za organizację wycieczki.
Zdjęcia: Klara Świątek, Łukasz Maślaniec.
Gratuluję zdjęć i żałuję, że nie było mnie z wami 🙁
Wielka szkoda, że zamek jest z zewnątrz oświetlony, uważam to za zbrodnię. Bardzo trudno znaleźć w Polsce nieoświetlone budowle tego typu, mi się jak dotąd udało trafić na dwie.
A czym były te światła, które zgasły w trakcie pobytu?