Skoro już dotarłem niemałym wysiłkiem na zbocze Szrenicy, wypadało obfotografować słynny wodospad, jaki tworzy potok Kamieńczyk. Furtkę prowadzącą do wąwozu otwierają dopiero o 9 rano, i wtedy jeszcze zwiedza się obiekt komfortowo.W miarę zbliżania się godzin południowych liczba chętnych rośnie, wychodząc stamtąd około 11 naliczyłem w kolejce do kasy ponad 100 oczekujących. Warto było pokonać kilkadziesiąt schodów, wiodących w głąb czeluści, aby podziwiać zarówno dzieło natury, jak i przemyślność inżynierów w jego udostępnianiu zwiedzającym.
Widok na kaskadę z okratowanego tarasu zewnętrznego.
Zejście na dno wąwozu.
Podwieszone do skalnych ścian platformy wiszą nad potokiem.
W końcu otwiera się widok na trzy kaskady wodospadu.
Każda z nich migoce w światłach i cieniach.
A dołem wściekły potok płynie jak gdyby nigdy nic.
Po tych uciechach przyszła pora na podróż z ciężkim ekwipunkiem do Orla.