Przemierzając pola i łąki …

z wykrywaczem metalu w ręce można znaleźć meteoryt. No może nie wszędzie i nie każdy zdoła tego dokonać, ale jedno miejsce jest w Polsce magiczne pod tym względem. To obszar położony na północny wschód od Pułtuska. Tam 30 stycznia 1868 roku spadł największy na świecie zaobserwowany deszcz meteorytów kamiennych. Meteoroid uległ defragmentacji już na wysokości kilkudziesięciu kilometrów, pokrywając odłamkami o różnej wielkości obszar około 127 kilometrów kwadratowych. Całkowitą masę znalezisk ocenia się na ponad dwa tysiące kilogramów, a drobne kamyki z tego spadku znajdowane są do dzisiaj. Wytrwałym poszukiwaczem „grochu pułtuskiego” jest Janusz Kosmowski, który prowadzi na Youtube własny kanał Astrokosmo. On też znalazł okaz przedstawiony na zdjęciu.

Został on wykopany z głębokości kilkunastu centymetrów po zlokalizowaniu za pomocą indukcyjnego wykrywacza metali. Z tej bryłki pochodzi płytka będąca w moim posiadaniu. Ma ona grubość około dwóch milimetrów i waży 4,25 grama.

Magnesik neodymowy ochoczo lgnie do meteorytu, co dobrze widać na kolejnym zdjęciu.

Nic w tym dziwnego, bowiem meteoryt Pułtusk zaliczany jest do grupy chondrytów zwyczajnych H5, co oznacza że jego okazy zawierają liczne ziarna żelaza metalicznego a raczej stopu tegoż z niklem. Widać je doskonale na kolejnej fotografii.

W mikroskopie ziarna te przedstawiono na kolejnym obrazie, wykonanym w czterokrotnym powiększeniu. Zanurzone są one w cieście skalnym, a rysy pochodzą od rzazów piły, ponieważ płytka nie była polerowana.

W poprzek płytki biegnie pęknięcie, co wskazuje na silny szok, jaki spotkał okaz w trakcie spadku na zmarzniętą powierzchnię gruntu, albo nawet już w momencie fragmentacji ciała macierzystego.

W dziesięciokrotnym powiększeniu obszar tego pęknięcia wygląda jak potężna rozpadlina w skorupie jakiejś egzotycznej planety.

W kolejnej skali widać już pojedyncze ziarenka minerałów – te żółtopomarańczowe to zapewne tleno-wodorotlenki żelaza.

Masywne naskorupienie tych związków dobrze widać na kolejnym zdjęciu w dziesięciokrotnym powiększeniu. Rzuca się w oczy także wada charakterystyczna dla krótkoogniskowych jasnych obiektywów – mała głębia ostrości obrazu. Istnieje sposób, aby tę wadę wyeliminować – nazywa się focus stacking, postaram się następne zdjęcia mikroskopowe wykonać z jej użyciem.

Dziękuję Koleżance Agnieszce Mirek z Polskiego Towarzystwa Meteorytowego za konsultacje w trakcie powstawania tej notki.

 

Dodaj komentarz